O zawarciu kompromisu z Brukselą poinformował w poniedziałek czeski wicepremier Martin Jahn. - Zaakceptowaliśmy limit 97,6 mln ton CO2 rocznie - powiedział agencji Reuters. Pierwotnie Praga domagała się, by czeski przemysł otrzymał limit emisji 107,7 mln ton rocznie. Unijni urzędnicy zaproponowali Czechom - tak jak Polakom - bardzo radykalne cięcia. Ostatecznie jednak Komisja obcięła Czechom mniej niż 10 proc., podczas gdy polskie propozycje zredukowała aż o 16,5 proc.
Polski rząd nie chce się zgodzić na ostateczną propozycję Komisji. Nasi urzędnicy obawiają się, że zaproponowane przez Brukselę ograniczenia zmusiłyby polskie firmy albo do ograniczenia produkcji, albo do kupowania dodatkowych, drogich pozwoleń na emisję. - Gratulujemy Czechom porozumienia. Dlaczego my go nie osiągnęliśmy? Nasze problemy są zupełnie nieporównywalne. Same tylko elektrownie w Polsce emitują więcej dwutlenku węgla [140 mln ton - red.], niż wynosi cały czeski limit - tłumaczy Wojciech Jaworski, dyrektor departamentu instrumentów ochrony środowiska w Ministerstwie Środowiska. - W najbliższych dniach zapadnie decyzja, czy zdecydujemy się na formalny spór prawny z Komisją Europejską - dodaje.
Porozumienie się w sprawie limitu emisji CO2 jest niezbędne, by dany kraj Unii mógł wejść do systemu handlu emisjami.