Kontrolerzy to pracownicy Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Chcą zwalczyć plagę, z którą od lat nie mogą sobie poradzić strażacy, policjanci i organizacje ekologiczne. Kolejne apele i akcje profilaktyczne, a nawet groźby więzienia na nic się zdają. Rolnicy wypalają trawy, bo święcie wierzą, że w ten sposób użyźniają glebę, a przez to lepiej przygotowują ją pod uprawę.
W rzeczywistości pożary takie zagrażają zwierzętom (giną mrówki i inne owady niszczące szkodniki) oraz szkodzą środowisku (niszczone są korzenie roślin). Obniżają też plony, bo naruszając strukturę gleby, powodują jałowienie ziemi.
Wypalanie traw jest też niezgodne z prawem polskim i unijnym. - I właśnie ta niezgodność daje nam pierwszy raz realną możliwość walki tym zjawiskiem - mówi Iwona Musiał, rzecznik prasowy ARiMR. - Rolnicy, którzy wypalają trawy, nie dostaną w całości dopłat bezpośrednich. Żeby otrzymać pieniądze z Unii, trzeba utrzymywać tzw. dobrą kulturę rolną. A kto wypala trawy, nie spełnia tego warunku.
Jest o co walczyć. W tym roku za każdy hektar ziemi będzie można dostać z Unii około 55 euro. - Jeżeli ustalimy, że ktoś celowo wypala trawy, to automatycznie zabierzemy mu 25 procent. Jak ktoś wypali całą swoją ziemię, to w ogóle pożegna się z pieniędzmi - mówi Iwona Musiał.
Jak ARiMR zamierza ustalać, czy rolnicy wypalali trawy celowo?
- Nie będzie z tym żadnego problemu - odpowiada Musiał. - Specjaliście wystarczy rzut oka, żeby stwierdzić, czy trawa została wypalona celowo.
- Będą jechać do każdego pożaru? - pytamy.
- Tak. A poza tym prewencyjnie sprawdzimy 100 tys. wylosowanych gospodarstw.