Fundamenty naszej gospodarki są mocne. Znacznie lepsze niż wtedy, gdy Brazylia potrzebowała pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Dlatego nie wykorzystamy kolejnej raty kredytu z MFW - powiedział brazylijski minister finansów Antonio Palocci w wywiadzie dla AFP.
W ubiegłym roku największa gospodarka Ameryki Południowej zanotowała rekordową nadwyżkę w bilansie handlowym: ponad 33,7 mld dol., czyli prawie 2 proc. PKB. A jeszcze w 2002 r. Brazylia prosiła MFW o pieniądze na rozwój, bo groziło jej załamanie gospodarcze. Inwestorzy zagraniczni obawiali się, że Brazylia będzie kolejną Argentyną (ten kraj zbankrutował w 2001 r.).
Dziś wyniki Brazylii są jak uważa Palocci "najlepsze od 20 lat": PKB rosło w ub.r. w tempie 5,2 proc., produkcja przemysłowa - 8,3 proc. Budżet ma się świetnie: nadwyżka wyniosła 4,25 proc. PKB. To o 0,5 pkt. proc. więcej, niż wymagał MFW udzielając kredytu.
Poprawę sytuacji Brazylii potwierdzają też niezależne agencje ratingowe. - Brazylia daje dowody na to, że polityka gospodarcza prowadzona przez rząd ma solidne, zdrowe podstawy - uważają ekonomiści Fitch Ratings.
Jak doszło do takiej radykalnej zmiany? - Krajom rozwijającym się pomogły wysokie ceny surowców na świecie, niskie stopy procentowe na świecie i globalna koniunktura - mówi Lisa Schineller, analityk Standard&Poor's w Nowym Jorku. Brazylia zawdzięcza swój wzrost gospodarczy głównie eksporterom towarów rolnych. W sumie wartość eksportu Brazylii to rekordowe 90 mld dol. w ub.r.
Brazylia wyszła na prostą pod rządami lewicowego prezydenta Luisa Inacio Luli da Silvy, którego na początku kadencji rynki się bały. Sceptycy uważają, że jedyną zasługą Luli jest to, że nic nie zepsuł - a dobra koniunktura zrobiła swoje. Wytykają mu też korupcję.
Jego zwolennicy wskazują na programy socjalne, które zaktywizowały najbiedniejszych. Dowodzą też, że Lula szuka nowych rynków zbytu dla eksportu: naciska na zawieranie umów handlowych z rozwijającymi się krajami Południa.
W lutym Lula ogłosił rozpoczęcie trzyletniego programu inwestycji publicznych. - Podejrzewamy, że większe wydatki wewnętrzne spowolnią tempo spłaty zadłużenia zagranicznego. Jak wyliczyliśmy, w tym roku będzie ono spadać powoli, o 1 pkt. proc. PKB, a nie tak szybko jak w ub.r. - o 8 pkt. - mówi Lisa Schineller z S&P.
Większe wydatki mogą też oznaczać wzrost cen, a więc w efekcie dalsze zacieśnianie polityki monetarnej - i tak już restrykcyjnej. Stopa inflacji wyniosła w ub.r. tylko 6,6 proc., ale za wolniejszy wzrost cen trzeba zapłacić bardzo wysokimi stopami procentowymi: w ub.r. były na poziomie średnio 16 proc. W tym roku rosną - w marcu bank centralny podniósł je do 19,25 proc.
Mimo drogiego kredytu, efekty koniunktury widać m.in. na giełdzie: od 2002 r. indeks giełdowy Bovespa wzrósł z 10 tys. do ponad 26 tys. punktów.
Najbliższy czwartek, kiedy Brazylia nie zgłosi się do MFW o kolejną transzę megakredytu, będzie pierwszym dniem od ponad 16 lat, kiedy kraj ten nie będzie musiał posiłkować się pieniędzmi Funduszu. To oznacza, że kraj - przynajmniej w teorii - stanie na własnych nogach.
Brazylia dostała w 2002 r. aż 30,4 mld dol. kredytu - uwalnianego w kolejnych transzach - na spłatę długów. Jeżeli MFW nie dałby pieniędzy, największa gospodarka Ameryki Południowej musiałaby zawiesić obsługę długu. W 2003 r. wartość kredytu została podniesiona do 42,1 mld dol.
- Weszliśmy w fazę stabilnego wzrostu, inflacja maleje, sytuacja budżetowa się poprawia - tłumaczy rezygnację z pieniędzy Funduszu Pallacio.
Szef MFW, Rodrigo Rato chwali decyzję Brazylii. John Snow, amerykański sekretarz skarbu podziwia "niesamowity zwrot gospodarczy". Ale MFW zaznaczył, że jeżeli kraj będzie w potrzebie, Fundusz kredytu udzieli. Decyzja o rezygnacji z pomocy jest bowiem bardziej polityczna niż gospodarcza. Brazylia chce pokazać, że staje się regionalną potęgą - taką jak Indie i Chiny w Azji.
Brazylia to nie jedyny przykład gospodarki z Ameryki Południowej, która powoli wychodzi z kłopotów. Argentyna - do niedawna gospodarczy parias, który nie był w stanie spłacić ani centa swojego zadłużenia, dziś dyktuje dogodne dla siebie warunki spłaty 102 mld dol. Za dolara pożyczonego kiedyś oferuje dziś 30 centów i trzy czwarte wierzycieli przystało na tę ofertę.
Również w Argentynie gospodarka ma się lepiej: w ub.r. PKB rosło w tempie 7 proc. (to odrabianie pokryzysowych strat), na ten rok MFW przewiduje wzrost w granicach 4 proc.
Ale zachwyt statystyków nad wynikami makroekonomicznymi może być chwilowy. Nadal co dziesiąty ze 184 mln Brazylijczyków żyje za mniej niż dolara dziennie, szara strefa ma się świetnie, a przedsiębiorcy narzekają na nieelastyczne prawo pracy i relatywnie wysokie podatki - najwyższa stawka to 40 proc. Niemiłosiernie ciągną się reformy systemu opieki społecznej i podatkowa.
- Ameryka Południowa, po okresie gospodarczej zapaści, powoli podnosi głowę. Mamy nadzieję, że ta poprawa jest strukturalna, a nie wynika tylko z lepszej koniunktury na świecie. Jeżeli by tak było, to MFW znów może być potrzebny - mówi anonimowo analityk z agencji ratingowej z Nowego Jorku, który zajmuje się rynkami wschodzącymi. - Ale na razie nie ma powodu krakać. Dziś np. w Brazylii jest najlepiej od ponad pięciu lat.