Barroso przekonywał do liberalizacji usług, twierdząc, że to podstawa wzrostu konkurencyjności gospodarki. Dodał, że nie będzie w tej sprawie bronił interesów niektórych państw Piętnastki, ale całej Europy.
Chirac zareagował z wściekłością. We Francji przeciw liberalizacji usług protestuje lewica strasząc "dumpingiem i socjalnym" tańszych firm np. majstrów budowlanych z Polski. Niepokoi to także elektorat prawicy, który strzeże zazdrośnie przywilejów korporacyjnych lub lokalnych.
Prezydent Francji na razie osiągnął swój cel. - Nie ma szans na to, żeby dyrektywa usługowa uzyskała polityczną akceptację na szczycie UE w marcu lub czerwcu tego roku - mówi "Gazecie" minister ds. europejskich Jarosław Pietras.
- Tak samo jak każdy inny kraj Francja skorzystałaby na dokończenie budowy jednolitego rynku usług, jak korzysta już na otwarciu rynku dóbr i towarów - oświadczył Paul Hofheinz, przewodniczący Rady Lizbońskiej. Użył on do krytyki stanowiska prezydenta Francji jego własnych słów sprzed dwóch lat, gdy ganił on kraje wstępujące wówczas do Unii, w tym Polskę, za poparcie dla wojny w Iraku.
Dopiekł też Chiracowi osobiście: "Wyglądamy dni, kiedy krótkowzroczni, pozbawieni kręgosłupa politycy jak Chirac będą mogli rozważyć z domu starców szkodę, jaką ich śmieszna retoryka uczyniła światu" - czytamy w oświadczeniu Rady Lizbońskiej, cenionej organizacji lobbyingowej w Brukseli.
Z Chirakiem polemizował też pośrednio w środę w Brukseli wiceszef Komisji Europejskiej Niemiec Günter Verheugen (choć kanclerz Niemiec popiera prezydenta Francji). Zdaniem Verheugena nie może być mowy o rezygnacji w liberalizacji usług z zasady tzw. kraju pochodzenia. Zakłada ona, że firma świadcząca usługę w drugim kraju UE mogłaby to robić według przepisów ze swojego kraju. Zdaniem Verheugena to "podstawa jednolitego rynku, z której nie wiem, jak moglibyśmy zrezygnować".
Niemiec przypomniał, że wbrew nieprawdziwym informacjom kolportowanym we Francji nie ma mowy o żadnym dumpingu, bo przy pensjach czy czasie pracy usługodawca musiałby się kierować przepisami kraju, w którym je świadczy.
- Trzeba być realistą - mówi min. Pietras. - Dla niektórych państw ta dyrektywa jest korzystna, ale są wewnętrzne problemy, które powodują, że w najbliższych tygodniach nie mogą się pod niektórymi rozwiązaniami podpisać. Nie chcielibyśmy, by te drobne i przelotne wewnętrzne problemy wpływały na to, co jest dobre dla Unii.
Na odsiecz Chiracowi przyszedł za to wczoraj premier sprawującego przewodnictwo w UE Luksemburga Jean-Claude Juncker. W wywiadzie dla francuskiego "Le Figaro" stwierdził - polemizując z Barroso - że "nie można z każdej trybuny chwalić europejskiego modelu socjalnego i ignorować rzeczywistość działań, które osłabiają solidarność" społeczną.
We wtorek francuski parlament przyjął rezolucję, w której domaga się całkowitej rewizji dyrektywy proponowanej przez Brukselę. Francuscy socjaliści i komuniści głosowali przeciw, gdyż chcą by trafiła ona do kosza.