Uchwalona w ubiegłym tygodniu przez Sejm z inicjatywy rządu nowelizacja ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków znosi główną barierę w przechodzeniu na indywidualne rozliczenia, analogiczne jak za energię elektryczną i gaz.
Do tej pory przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne najczęściej odmawiały zawierania umów z lokatorami, wykorzystując w tym celu przepis, który nakazuje, by wodomierze we wszystkich lokalach były zainstalowane "zgodnie z obowiązującymi warunkami technicznymi w sposób uzgodniony z przedsiębiorstwem".
Te stawiały więc właścicielom i zarządcom budynków warunek - chcecie scedować na nas obowiązek rozliczania lokatorów, przenieście piony wodne z ich mieszkań na klatkę schodową (w nowych budynkach jest to norma). Takie rozwiązanie jest komfortowe dla przedsiębiorstw, bo ich inkasenci mogą odczytać wskazania wodomierzy bez wchodzenia do mieszkań, a także ewentualnie odciąć dopływ wody dłużnikowi. Problem w tym, że dla wielu właścicieli i zarządców ten wymóg jest nie do spełnienia. Chodzi o to, że przeniesienie pionów jest przedsięwzięciem bardzo kosztownym.
Jednak najpewniej na przełomie czerwca i lipca, kiedy wejdzie w życie nowela, nie będzie to już konieczne. Jedna z poprawek do ustawy zakłada, że firma wodociągowo-kanalizacyjna nie będzie mogła odmówić właścicielowi lub zarządcy, który zażąda, przejścia na rozliczenia z lokatorami bez jego pośrednictwa, jeśli wodomierze będą zainstalowane "zgodnie z obowiązującymi warunkami technicznymi przy wszystkich punktach czerpalnych". Resort infrastruktury zapewnia, że prawo budowlane nie narzuca obowiązku montowania wodomierzy na zewnątrz lokalu w budynkach już istniejących.
Ale uwaga! W ustawie jest kilka dodatkowych warunków, które muszą być spełnione. I tak:
jest możliwy odczyt wskazań wodomierzy w terminie uzgodnionym przez przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne z właścicielem (zarządcą);
właściciel (zarządca) rozlicza i oczywiście reguluje różnicę wskazań między wodomierzem głównym a sumą wskazań wodomierzy zainstalowanych przy punktach czerpalnych wody;
właściciel (zarządca) określa warunki utrzymania wszystkich wodomierzy w budynku oraz warunki pobierania wody z kranów znajdujących się poza lokalami;
został uzgodniony z właścicielem (zarządcą) sposób przerwania dostarczania wody do lokalu bez zakłócania dostaw wody do pozostałych lokali (wystarczy założenie plomb na zamkniętych zaworach).
Specjaliści, z którymi rozmawialiśmy, nie mają wątpliwości, że wiele spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych oraz właścicieli czynszówek, chętnie skorzysta z ustawowej możliwości. Obowiązek rozliczania lokatorów jest uciążliwy zwłaszcza wtedy, gdy duży ich odsetek nie płaci za wodę i ścieki. Robią to więc za nich właściciele i zarządcy, którzy później muszą zadać sobie niemało trudu, by wyegzekwować płatności. Najczęściej nie udaje im się odzyskać całego długu.
Dyrektor Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP Ryszard Jajszczyk ocenia, że w samych spółdzielniach zaległości z tego tytułu sięgają 160 mln zł. - W ten sposób kredytują one przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne - mówi Jajszczyk.
Wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości Tomasz Urbaś oraz wiceprezes Polskiej Unii Właścicieli Nieruchomości Barbara Grzybowska-Kabańska są przekonani, że wielu właścicieli chętnie sfinansuje zakup i zainstalowanie wodomierzy, byle tylko nie musieć płacić rachunków za lokatorów.
A czy oni będą mieli coś do powiedzenia w tej sprawie? Nie! Zgodnie z ustawą na właścicielu lub zarządcy spoczywać ma jedynie obowiązek powiadomienia lokatorów o nowych zasadach rozliczeń za wodę i ścieki oraz wyjaśnieniu im, na czym te zmiany polegają. Szczególnie że wiąże się to z koniecznością dopłat w sytuacji, gdy wodomierz główny wykaże większe zużycie wody niż wszystkie pozostałe mierniki razem wzięte (chodzi o wodę zużywaną m.in. do utrzymywania czystości w budynku czy na podlewanie trawników).
Uwaga! W przypadku spółdzielni mieszkaniowych o przejściu na indywidualny tryb rozliczeń decydować będą jej władze, czyli rada nadzorcza lub walne zgromadzenie członków (zebranie przedstawicieli).
Ponieważ na ogół w czerwcu odbywają się walne w spółdzielniach, już teraz warto się zastanowić, jaką podjąć decyzję. Rozliczenia za wodę i ścieki bez pośrednictwa administracji mają bowiem wiele zalet, ale też i wad.
Wyższe ceny. Duże spółdzielnie (będące czymś w rodzaju odbiorców hurtowych) mogą wynegocjować lepszą cenę dla swoich mieszkańcom. Pojedynczy klienci będą zaś zdani na stawki dyktowane przez przedsiębiorstwa.
Z drugiej strony może się okazać, że lepiej jest się rozliczać indywidualnie, gdy duża część lokatorów nie płaci rachunków. Wtedy płacą bowiem za nich de facto pozostali, czyli ci płacący.
Ta zasada dotyczy zresztą nie tylko spółdzielni mieszkaniowych. Także w czynszówkach ich właściciele i zarządcy przerzucają zaległości na lokatorów, którzy płacą im rachunki terminowo (chyba nie ma właściciela, który chciałby dopłacać do lokatorów).
Dodatkowe opłaty. Spółki wodociągowo-kanalizacyjne będą żądały co najmniej kilkuzłotowej opłaty za rozliczenie wody i ścieków (m.in. za pracę inkasentów). Ponadto dojdzie dodatkowy przelew do opłacenia w banku lub na poczcie. Dla niezamożnych ludzi (zwłaszcza w podeszłym wieku), którzy bardzo oszczędzają na wodzie, może to oznaczać znaczną podwyżkę opłat.
Z drugiej strony administracje też nie rozliczają swoich mieszkańców za darmo. W opłaty eksploatacyjne wkalkulowana jest praca urzędników oraz koszty administracyjne. Tylko czy spółdzielnie obniżą lokatorom opłaty, gdy nie będą musiały ich rozliczać?
Opłata za wodę wspólną. To koszty wody wykazanej przez główny wodomierz, które nie znajdą pokrycia w rozliczeniach z poszczególnymi lokatorami.
Z drugiej strony za wodę z ogólnodostępnych kranów i tak płacą lokatorzy (taka opłata jest ukryta np. w opłatach eksploatacyjnych). Korzyści z opomiarowania punktów czerpalnych poza mieszkaniami mogą być większe, bo będzie wiadomo, kto czerpał wodę, ile jej zużył i do czego, np. do umycia samochodu czy przy wymianie kaloryferów. Także dozorcy prawdopodobnie z większym umiarem będą lali wodę na trawniki oraz w trakcie sprzątania budynku.
Przejście na indywidualny system rozliczeń może być niekorzystne dla lokatorów, którzy nie płacą terminowo swoich rachunków za wodę i ścieki (np. w spółdzielniach niemal co dziesiąta rodzina!). Do tej pory często uchodziło im to na sucho. Firmy wodociągowo-kanalizacyjne nie będą mogły sobie pozwolić na pobłażliwość.
Oczywiście, za niepłacenie będzie groziło odcięcie wody (taki lokator ma mieć zapewnioną możliwość korzystania z zastępczego punktu poboru wody). Nie jest to jednak tak proste jak w przypadku prądu i gazu, bo zawory wodne są w mieszkaniach. Ustawa zobowiązuje więc lokatorów do ich udostępniania "w celu zainstalowania wodomierzy oraz dokonania ich odczytów, legalizacji, konserwacji i wymiany".
Jednak jeśli ktoś nie będzie chciał wpuścić do mieszkania inkasenta, grozić mu będzie za to grzywna w wysokości 5 tys. zł. Tak samo ma być karane zerwanie lub uszkodzenie plomby na wodomierzach.
Mimo tych kar przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne obawiają się, że w praktyce wyegzekwowanie opłaty będzie im bardzo trudno. Grożą one, że wysokie koszty windykacji długów mogą być przyczyną podwyżek ceny wody i ścieków.
Nowelizacja zmieni w ustawie definicji przyłącza kanalizacyjnego, która mówi, jaki odcinek instalacji ma sfinansować właściciel domu chcący go podłączyć do sieci miejskiej. Ponieważ taka inwestycja jest kosztowna, więc rząd uznał, że właściciele domów winni płacić tylko za instalację przebiegającą przez ich działkę. Jednak to rozwiązanie uderza w spółki wodociągowo-kanalizacyjne, które dziś często obciążają inwestorów kosztami instalacji łączącej domy z magistralą kanalizacyjną.
Izbie Gospodarczej "Wodociągi Polskie" nie udało się przekonać posłów do pozostawienia definicji przyłącza w obecnym brzmieniu. Izba będzie jednak zabiegała w Senacie, by ten zaproponował chociaż przepis przejściowy, mówiący, że zmiana definicji nie obejmuje rozpoczętych inwestycji. Wodociągi Polskie obawiają się bowiem lawiny roszczeń. Zgodnie z ustawą gminy bądź ich spółki muszą zapłacić za przekazywane im urządzenia wodociągowe i kanalizacyjne. Na przyklad Miejskie Wodociągi i Kanalizacje w Bydgoszczy oceniają wartość potencjalnych roszczeń na 5-10 mln zł. W całym kraju w grę wchodzą setki milionów złotych.
Taki przepis przejściowy popiera Związek Miast Polskich, który obawia się, że mogłoby stanąć wiele rozpoczętych inwestycji infrastrukturalnych. Gminy zaplanowały wydatki na podstawie dotychczasowej definicji. Jeśli ta się zmieni, mogą one nie mieć za co kontynuować inwestycji.