Czy 4 km drogi w Sudetach umniejszą rolę Szczecina?

Czy umowa rządów Polski, Niemiec i Czech w sprawie budowy kontrowersyjnej drogi z Czech do Niemiec przez ?worek turoszowski" w Polsce zostanie ratyfikowana bez zgody Sejmu? Kancelaria prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego analizuję tę kwestię.

Umowę w sprawie budowy drogi przez "worek turoszowski" rząd przedłożył prezydentowi do ratyfikacji w trybie tzw. małej ratyfikacji, bez wcześniejszej uchwały Sejmu wyrażającej na to zgodę. Zdaniem rządu ratyfikacja nie wymaga zgody Sejmu, bo umowa nie dotyczy układów politycznych, prawa obywatelskiego i nie wiąże się ze znacznym obciążeniem finansów państwa.

Prezydent Aleksander Kwaśniewski umowy jeszcze nie ratyfikował.

- Kancelaria Prezydenta zwróciła się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych o dodatkowe analizy w sprawie procedury ratyfikacji zaproponowanej przez rząd. Analizy dotyczą więc spraw proceduralnych, a nie meritum umowy - powiedziała nam Teresa Grabczyńska, dyrektor biura komunikacji i informacji społecznej Kancelarii Prezydenta.

Kwestia budowa 4 km drogi z Niemiec do Czech przez "worek turoszowski" w Polsce budzi w Sejmie wielkie emocje. Jesienią Sejm podjął uchwałę w sprawie uchylenia zgody rządu Leszka Millera na podpisanie umowy z rządami Niemiec i Czech w sprawie tej inwestycji. Umowa przewiduje, że na budowę 4 km drogi przystosowanej do ruchu najcięższych ciężarówek przez "worek turoszowski" Niemcy wyłożą 13 mln euro, a Czesi - 2,5 mln euro.

Budowie drogi były konsekwentnie przeciwne wszystkie po kolei rządy Polski w latach 90. Oceniano, że to krótkie połączenie może pozwolić na stworzenie wielkiej magistrali transportowej z portów w północnych Niemczech na południe Europy. Zwiększyłoby to konkurencyjność niemieckich portów ze szkodą dla polskich portów w Świnoujściu i Szczecinie.

Zgodę na podpisanie umowy rząd Leszka Millera wyraził 23 marca zeszłego roku. Tego właśnie dnia na rozmowy o kompromisie w sprawie systemu głosowania w przyszłej UE do Warszawy przyleciał kanclerz Niemiec Gerhard Schröder.

Posłów - przede wszystkim PiS i PO - niepokoiło to, że rząd Leszka Millera zdecydował się zaakceptować umowę o drodze przez "worek turoszowski" bez analizy skutków tej inwestycji. Były wiceminister infrastruktury Andrzej Piłat przed sejmową komisją infrastruktury podważył sens jakiejkolwiek analizy. "Wykazanie, czy dobre jest skierowanie ruchu na jedną lub na drugą drogę, zależy od tego, jak chce się tę ekspertyzę napisać. Co ekspert, to inna ekspertyza, każdy inaczej może udowodnić swoje racje" - tak Piłat tłumaczył, dlaczego nie wykonano analiz.

Tymczasem o takie analizy w rządzie Leszka Millera dopominał się od stycznia 2002 r. Krzysztof Janik, były minister spraw wewnętrznych i administracji. Na wiele miesięcy przed podpisaniem umowy Janik pisał, że argumentem za budową tej drogi nie mogą być tylko "wzmożone naciski strony niemieckiej i czeskiej". Janik stwierdzał: "Są to jednak argumenty naszych sąsiadów i ich interesów gospodarczych, warto byłoby zatem przygotować również po naszej stronie rachunek potencjalnych zysków i strat spowodowanych pozytywną odpowiedzią w sprawie przeprowadzenia korytarza transportowego przez polskie terytorium łączącego Republikę Federalną Niemiec i Republikę Czeską".

Były szef MSWiA wskazywał też na ryzyko nieoszacowania kosztów drogi przez "worek turoszowski" dla Polski. Umowa nie określa, kto zapłaci za ewentualne dodatkowe koszty zabezpieczenia drogi, jeśli taką konieczność wykaże ekspertyza geologiczna - nie wykonano jej przed podpisaniem umowy, bo Ministerstwo Infrastruktury uznało, że jest zbyt kosztowna. Skąd wziąć co najmniej 25 mln euro na modernizację dróg w "worku turoszowskim", aby połączyć je z nową arterią między Czechami i Niemcami?

Wiadomo zaś, że budowa drogi oznacza dodatkowe koszty dla Polski. Na obsługę nowych przejść granicznych trzeba będzie przekazywać straży granicznej 3,5 mln zł rocznie plus 0,5 mln zł na sprzęt do kontroli granicznych.

Bez rachunku kosztów i zysków dla Polski nie można stwierdzić, czy umowa nie pociągnie znacznego obciążenia finansowego dla państwa, co wymagałoby zgody Sejmu na jej ratyfikację.