Kiedyś było tak: na porodówce obowiązkowe golenie krocza i lewatywa, potem poród - koniecznie w pozycji "na chrabąszcza", czyli na plecach. Ojcom wstęp wzbroniony. Potem dziecko zabierano i przynoszono dopiero do pierwszego karmienia.
Dziś można rodzić w dowolnej pozycji, razem z ojcem dziecka lub inną bliską osobą, mieć oddzielny pokój razem z dzieckiem. Pod warunkiem że się za to zapłaci.
- Na pewno sukcesem akcji "Rodzić po ludzku" jest zniknięcie przymusowego golenia krocza i robienia lewatywy. Natomiast z tego, że pacjentki mają teraz większe oczekiwania, szpitale uczyniły sobie sposób na łatanie budżetu: wprowadzają rozmaite odpłatności, bo nie istnieje standard podstawowych bezpłatnych usług - mówi Anna Otffinowska z fundacji Rodzić po Ludzku.
Fundacja właśnie ogłosiła wyniki kontroli przestrzegania praw pacjenta w oddziałach położniczych. Zbadano ankietami i przeprowadzono wywiady z pacjentkami i personelem 14 szpitali położniczych i oddziałów położniczych w szpitalach ogólnych.
(Okazuje się, że tylko w jednym z nich przestrzega się obowiązku uzyskania od pacjentki zgody na każdą interwencję medyczną: zabieg czy podanie leku. W innych podpisuje się ogólną zgodę, która z punktu widzenia prawa jest nieważna.
Pacjentkom bez pytania nacina się krocze, przebija pęcherz płodowy, podaje lek wywołujący lub hamujący skurcze. I nie informuje ich, dlaczego taki zabieg jest potrzebny.
Rodziców nie pyta się też o zgodę na badania i zabiegi na noworodkach. Normalne jest, że pielęgniarka bez pytania np. bierze dziecko na szczepienie.
Lekarze i położne uważają, że nie ma sensu pytać pacjentek o zgodę, bo one się na medycynie nie znają. A nadmiar informacji może je nawet wystraszyć.
Uważa się też, że rodzące są nie w pełni władz umysłowych, więc nie mogą o sobie decydować: "Zakres informacji powinien być taki, żeby mi umożliwił prowadzenie właściwej opieki nad pacjentką" - napisał w ankiecie jeden z lekarzy.
(Nagminnie łamie się też prawo pacjentek do intymności i poszanowania godności. Rodzą na wspólnej sali, niektóre łóżka stoją frontem do drzwi. W jednym szpitalu ankieterka obserwowała pracownika technicznego, który z korytarza przyglądał się przebiegowi porodu. Przy porodzie i podczas obchodu bez pytania pacjentki o zgodę asystują nie-lekarze, np. studenci - nieraz nawet siedem osób.
Omawia się przy innych pacjentkach poszczególne "przypadki", łamiąc prawo do tajemnicy lekarskiej. Personel podkreśla, że pacjentka może wyrazić w takiej sytuacji sprzeciw. Tylko że taką, która zadaje pytania i powołuje się na swoje prawa, nazywa się "roszczeniową".
Według lekarzy i położnych idealna pacjentka to taka, która "dostosowuje się do poleceń" i "wierzy, że wszystko robione jest dla jej dobra". I takich jest znakomita większość.
Połowa pacjentek w ogóle nie słyszała o swoich prawach, a pozostałe wie o nich tyle, że są.
- Dopóki nie będzie nacisku ze strony pacjentek i ich rodzin, stan przestrzegania praw pacjenta się nie poprawi - ocenia Anna Otffinowska.
Oprócz popularyzacji praw pacjenta wśród personelu fundacja postuluje likwidację ogólnych sal porodowych i opracowanie powszechnie obowiązującej formy wyrażania zgody przez pacjenta na wszelkie interwencje medyczne. Swój raport i sugestie przekazała ministrowi zdrowia.