Propozycję funkcji specjalnego doradcy UE złożył Wałęsie Jan Figel, słowacki unijny komisarz ds. kultury. W liście do Wałęsy napisał, że były Polski prezydent miałby się zajmować "przekształceniem założeń kulturowo-edukacyjnych w świetle nowych wyzwań polityki międzynarodowej Unii Europejskiej". Wałęsa wstępnie zgodził się zostać doradcą, ale zastanawia się, czy zaakceptuje szczegółowe warunki, które mu przedstawi Bruksela.
- Nie chodzi mi o diety, tylko o to, że ten temat jest dla mnie za wąski - powiedział "Gazecie" Lech Wałęsa. - Poza tym ja dużo jeżdżę po świecie, i to z czterema osobami, nie wiem, czy znajdę czas, a Bruksela będzie w stanie pokryć koszty.
- W tym roku rzeczywiście mamy zaplanowanych dużo wyjazdów, poza tym mamy 25. rocznicę Porozumień Sierpniowych - dodaje Jarosław Wałęsa, syn prezydenta pracujący w jego biurze. - Dowiedziałem się, że obowiązki doradcy zajmą tylko sześć dni w roku. Jeśli tak jest, to znajdziemy czas. Powiedziano mi też, że tata miałby występować jako człowiek, który będzie łagodził konflikty między starymi, a nowymi państwami Unii.
- Te zadania dla Lecha Wałęsy mają drugorzędną rolę - stwierdza Janusz Lewandowski, eurodeputowany PO z Pomorza. - Tu chodzi o pozyskanie jego osoby, autorytetu. Nikt mu nie będzie narzucał, czym ma się zajmować. Myślę, że Wałęsa sam sobie napisze rolę i obowiązki.