W gęstych obłokach kwasu siarkowego w atmosferze Wenus ukrywają się proste mikroorganizmy - ogłosił dwa lata temu amerykański uczony Dirk Schulze-Makuch na spotkaniu astrobiologów w austriackim Graz.
Wenusjańscy "obcy" mają się żywić się tlenkiem węgla i dwutlenkiem siarki, a produktem ich metabolizmu są siarkowodór i tlenosiarczek węgla (obecność tych związków w atmosferze planety potwierdziły misje sond Wenera, Pioneer i Magellan). Energię zaś czerpią ze Słońca, pochłaniając promieniowanie UV. Tym amerykański uczony tłumaczy niewyjaśnione dotąd ciemne pasma i obszary na zdjęciach Wenus wykonanych w ultrafliolecie.
Większość astrobiologów sceptycznie podchodzi do rewelacji kolegi. Nasza siostrzana planeta uchodzi za niezbyt gościnną dla życia. Na jej powierzchni panuje prawdziwe piekło - mordercze ciśnienie, jak na głębokości kilometra pod powierzchnią ziemskich oceanów (zgniatało lądujące tam sondy jak puszki po coca-coli), a także temperatura ponad 400 st. Celsjusza (topi się w niej ołów).
Dirk Schulze-Makuch zauważa jednak, że na wysokości 50 km nad powierzchnią ciśnienie dorównuje ziemskiemu, a temperatura 70 stopni Celsjusza, choć nadal wysoka, to jednak dopuszcza rozwój życia. W tym obszarze znajduje się też największa koncentracja kropel wody. - Życie mogło się rozwinąć na powierzchni, zanim jeszcze ujawniły się dramatyczne skutki efektu cieplarnianego na Wenus, a potem przetrwać tylko w tej jednej sprzyjającej niszy wśród chmur - sądzi uczony.
Wątpliwości być może wyjaśni sonda Venus Express, która zostanie wystrzelona ku tej planecie przez Europejską Agencję Kosmiczną w listopadzie 2005 r.