Pomysłodawcą trzymiesięcznego projektu finansowanego przez unijny fundusz Interreg jest Transgraniczne Centrum Językowe działające przy Uniwersytecie Viadrina w Frankfurcie nad Odrą. - Nauka przez zabawę to podstawa - podkreśla Dorota Sobczak, studentka III roku kulturoznawstwa na tym Uniwersytecie.
- A że na naukę nigdy nie jest za wcześnie chcemy, żeby Polacy i Niemcy po obu stronach uczyli się języka swoich sąsiadów od najmłodszych lat - mówi Małgorzata Bień-Lietz z Viadriny.
Na zajęcia ze studentami zdecydowały się na razie dwa niemieckie i jedno polskie przedszkole w Słubicach, ale ciągle napływają nowe zgłoszenia, głównie z Niemiec. - Trudno powiedzieć, co z tych dzieci wyrośnie, ale to ważne, żeby już teraz uczyły się polskiego. Po trzech miesiącach projektu będziemy nadal chcieli prowadzić zajęcia po polsku - zapewnia Christiane Goldacker, dyrektorka przedszkola "Bambi".
Niedawno pierwsze zajęcia z dziećmi w Słubicach zaczęła też Ina Streckenbach, studentka z Niemiec. Tutejsze przedszkole współpracuje z frankfurckim już od 1972 r.
- Dla rodziców to bardzo ważne, żeby ich dzieci znały niemiecki. Dlatego wysyłają je do Frankfurtu, a jako sześciolatki wracają z powrotem do nas, do polskiej szkoły - mówi Grażyna Szurka, dyrektorka słubickiego przedszkola.
Polsko-niemieckie przedszkole w Görlitz po zachodniej stronie Nysy od trzech lat ma dwanaścioro dzieci, które mieszkają w sąsiednim Zgorzelcu. - Mamy nowe zgłoszenia, ale brakuje nam miejsc - mówi Martina Rissmann, dyrektorka przedszkola "Zwergenhaus".
Trudno to na razie zmienić. - Nikt z niemieckiej strony nie przyjdzie przecież do nas pracować za sześciokrotnie niższą pensję - zastanawia się Janina Rymanowska, naczelnik Wydziału Edukacji Urzędu Miasta w Zgorzelcu. Dlatego Zgorzelec postanowił, że polscy nauczyciele sami nauczą się niemieckiego, a potem będą uczyć dzieci.