Działalność spółki giełdowej Redan jest uzależniona od współpracy z Urzędem Celnym. Firma zarabia bowiem na podobnej zasadzie jak LPP (właściciel marki Reserved). Sprzedaje w Polsce ubrania, których szycie zleca na Dalekim Wschodzie.
Wczoraj funkcjonariusze CBŚ zatrzymali w domach: 33-letniego Radosława W., prezesa spółki Redan, 44-letniego Jarosława K., szefa Izby Celnej w Łodzi, 46-letniego Sławomira K., szefa wewnętrznej policji celnej, oraz jego czterech podwładnych.
- Sprawa dotyczy wręczania i przyjmowania gigantycznych łapówek związanych z importem tekstyliów z Chin - informuje Zbigniew Matwiej, oficer prasowy Centralnego Biura Śledczego.
Oficerowie CBŚ prowadzili śledztwo od kilku miesięcy. Odkryli, że Redan płacił celnikom za zwalnianie zajętego towaru, przerywanie kontroli i pomoc w przygotowaniu dokumentów celnych, tak by nie budziły podejrzeń. - Proceder trwał od sześciu lat. Przez ten czas celnicy przyjęli ponad 1 mln zł łapówek. Jedna z nich była gigantyczna: 170 tys. dol.! - mówi oficer CBŚ.
Zatrzymanym może grozić kara nawet do 12 lat więzienia oraz wysokie grzywny.
Radosław W. założył Redan w 1995 r. Na początku spółka koncentrowała się na sprzedaży ubrań młodzieżowych w marketach oraz odzieży promocyjnej dla firm (koszulki, bluzy itp). Trzy lata temu Redan stworzył markę Top Secret i wydał kilka milionów złotych na ogólnopolską kampanię reklamową. W grudniu 2003 r. Redan wszedł na giełdę (na fali popularności oferty LPP). Za pieniądze z emisji spółka buduje ogólnopolską sieć sklepów firmowych.
Piotr Kulawiński, wiceprezes Redanu: - Zarzuty wobec prezesa są dla nas niezrozumiałe. Tym bardziej że dotyczą go jako osoby fizycznej. Jego zatrzymanie nie wpłynie na funkcjonowanie spółki. Redan to bardzo dobrze zorganizowana firma i krótka nieobecność prezesa nie zaważy na jej działalności.