Maria O., dyrektor Domu Pomocy Społecznej pod Wrocławiem, poskarżyła się na sąd rejonowy do sądu okręgowego. Od września może to zrobić każdy, kto uzna, że jego sprawa w sądzie trwa zbyt długo.
W przypadku Marii O. był to proces z oskarżenia prywatnego. Zarzuciła zniesławienie byłemu szefowi Szpitala Kolejowego, który w artykule prasowym ocenił, że kobieta nie umie samodzielnie podejmować decyzji. Proces w tej sprawie ciągnął się od 2000 do 2003 r. - Straciłam zdrowie i pieniądze - tłumaczyła dyrektor DPS.
W środę sędziowie uznali, że sędzia z Milicza dwukrotnie niepotrzebnie odraczał rozprawy. Raz dlatego, że nie ściągnął na czas akt innej sprawy, choć wiedział, że strony złożyły taki wniosek. A za drugim razem nie przygotował sali z odtwarzaczem wideo i telewizorem, chociaż wcześniej sam zapowiedział, że będzie puszczana kaseta. Ponad cztery miesiące pisał uzasadnienie wyroku, choć powinien to zrobić w dwa tygodnie. Maria O. dostała je po kolejnym miesiącu. A na koniec sąd rejonowy przez kolejne cztery miesiące przetrzymywał jej odwołanie, zanim wysłał je do sądu okręgowego.
Dyrektor domagała się maksymalnego odszkodowania - 10 tys. zł. Sąd dał jej 960 zł, bo uznał, że podczas procesu nie straciła ani zdrowia, ani pieniędzy. Ale z przewlekłym postępowaniem miała rację.