Nowa dyrektywa zastąpi dotychczasowe przepisy unijne obowiązujące od 1987 r. i wdrożone także w Polsce. Głównym założeniem nowego prawa ma być stworzenie jednego unijnego rynku kredytów konsumenckich. Pod tą nazwą kryją się pożyczki, które statystyczny Kowalski zaciąga najczęściej w życiu: kredyt na samochód, zakup pralki na raty itp. itd. Bruksela ma nadzieję, że obywatele wspólnoty wreszcie będą mogli zaciągać pożyczki konsumenckie także w bankach zagranicznych - zwiększają w ten sposób konkurencję. Przykładowo Polak mógłby starać się o pożyczkę w czeskim banku, korzystając z tego, że są tam niższe stopy procentowe. Pod jednym warunkiem: kredyt konsumencki nie może przekroczyć 100 tys. euro.
Nowa dyrektywa ma jednocześnie zagwarantować większe bezpieczeństwo konsumentów, ale także banków. Najnowsza wersja dyrektywy przewiduje, że narodowe bazy danych o udzielonych kredytach (takie jak np. polskie Biuro Informacji Kredytowej) muszą być otwarte dla wszystkich instytucji finansowych w UE. Nie dość tego: dyrektywa wprowadza obowiązek, by bank (lub inna instytucja udzielająca kredytu konsumenckiego) dokładnie sprawdził, czy osoba starająca się np. o zakup samochodu na raty nie jest zbyt zadłużona.
A co dla konsumenta? Przede wszystkim znacznie więcej informacji. Od momenty wejścia dyrektywy w życie (prawdopodobnie na przełomie 2005/6) każda reklama i każde ogłoszenie dotyczące kredytu konsumenckiego będą musiały mieć obligatoryjnie "ramkę informacyjną", podającą realne (a nie nominalne) oprocentowanie roczne, koszt miesięcznych rat spłaty oraz wielkość wszystkich dodatkowych prowizji i opłat.
Konsumenci otrzymywaliby też niepodważalne prawo rezygnacji z kredytu w ciągu 14 dniu od zawarcia umowy.
Dodatkowo z mocy prawa zostałaby wprowadzona możliwość wcześniejszej spłaty kredytu przez konsumenta; wierzyciel mógłby domagać się wówczas jedynie "uczciwych i obiektywnie uzasadnionych" opłat dodatkowych. Co kryje się pod tymi słowami, będą prawdopodobnie musieli ustalić ustawodawcy w każdym z krajów członkowskich Unii.
I jeszcze jedno: instytucje udzielające różne rodzaje kredytów będą miały prawny obowiązek (!) udzielenia konsumentowi informacji, jaki rodzaj kredytu jest najlepszy dla danej osoby w danej sytuacji. Przykładowo - jeżeli konsument zacznie strać się w banku o powiększenie dopuszczalnego zadłużenia ROR-u, ponieważ chce kupić samochód, bank będzie miał prawny obowiązek poinformować klienta (!), że taniej mu wyjdzie zaciągnąć specjalną pożyczkę "samochodową", niż uciekać w overdraft rachunku bieżącego.
Prace nad dyrektywą o kredytach konsumenckich są już bardzo zaawansowane. Projekt prawa przeszedł już przez pierwsze czytanie w Parlamencie Europejskim, który wprowadził do niego 150 poprawek. Komisja zaakceptowała - częściowo lub w całości - sto z nich. Odrzuciła m.in. tę poprawkę, która mówiła, że postanowienia dyrektywy byłyby jedynie obowiązkowym minimum. PE chciał, żeby każde z państw UE mogło jeszcze bardziej zwiększyć ochronę konsumencką. Dlaczego Bruksela się temu sprzeciwia? - To spowodowałoby, że prawo o kredycie konsumenckim nadal byłoby różne w różnych państwach. Nie byłoby wówczas jednolitego rynku - odpowiadają urzędnicy.
Teraz dokument trafi do unijnej Rady. Decyzja ministrów - przedstawicieli państw Dwudziestkipiątki jest spodziewana na samym początku przyszłego roku.