Kaszlikowski wspina się od kilkunastu lat. Na co dzień na naturalnych skałach Azji czy Afryki. Zasłynął ze wspinaczki po szklanej ścianie stołecznego hotelu Marriott i z wejścia po linie konstrukcyjnej na most Świętokrzyski.
Wczoraj za cel obrał nowy, szklany 60-metrowy biurowiec telewizji Polsat. Gdy pojawił się na miejscu, czekał na niego tłumek dziennikarzy. Obiektywy nie opuszczały Kaszlikowskiego, nawet gdy zakładał buty do wspinaczki.
Tuż przed godz. 13 ruszył na ścianę. Najniższa kondygnacja budynku była niemal idealnie gładka, więc alpinistę podsadził kolega. Wyżej Dawid rozpierał się nogami i rękami o futryny i szybko pokonywał kolejne piętra. W trzech czwartych drogi Kaszlikowski zrobił dłuższy postój. - Już na dół nie zejdzie - mówił jeden z pracowników biurowca. Ale im wyżej, tym było trudniej. Człowiek-pająk robił coraz więcej postojów. Trzymając się rękami, rozprostowywał nogi (najpierw jedną, potem oczywiście drugą). Po kwadransie od startu dotarł do ostatniego piętra i zniknął na balkonie biurowca.
- Zmęczyłem się bardziej, niż przypuszczałem. Listwy, na których się opierałem, miały centymetr szerokości, więc potrzebowałem dużo energii, żeby się utrzymać - mówił już na ziemi.
Kilka minut po zdobyciu budynku pojawiła się policja. Obowiązkowo podjeżdżając na sygnale. - To dodatkowa atrakcja takich wspinaczek - śmiał się Kaszlikowski. Mundurowi spisali tylko jego dane.
Kaszlikowski planował wczoraj zdobycie jeszcze jednego wieżowca. Jednak po południu w Warszawie mżyło i przełożył to podejście na najbliższe dni.