Przesadne reakcje

Czy służby powinny były traktować poważnie informację Jana Kulczyka o łapówce, jaką rzekomo otrzymał Wiesław Kaczmarek od Ałganowa? Moim zdaniem nie - pisze Witold Gadomski, polemizując z Waldemarem Kuczyńskim

Lewicowi politycy, którzy mają pretensję do opozycji, że ta wykorzystuje szpiegowskie rewelacje do próby obalenia rządu Belki, powinni pamiętać, że podłożoną przez Ałganowa bombę uruchomiły polskie służby specjalne za przyzwoleniem Leszka Millera.

Czy służby powinny były traktować poważnie informację Jana Kulczyka o łapówce, jaką rzekomo otrzymał Wiesław Kaczmarek od Ałganowa? Moim zdaniem nie. Z dotychczas ujawnionych informacji wynika, że Kulczyk oparł swoje doniesienie wyłącznie na słowach rosyjskiego agenta, którego wiarygodność jest żadna, a jego wyznanie jest praktycznie niemożliwe do zweryfikowania. Biznesmen przyszedł do Millera z plotką o łapówce wziętej przez Kaczmarka, a premier poradził, by przekazał ją dalej służbom specjalnym. Nie zgadzam się z Waldemarem Kuczyńskim, że sprawa przypomina słynną rozmowę Michnika z Millerem, w której nasz naczelny zawiadomił o tym, że dostał od Rywina propozycję korupcyjną. Michnik dysponował nagraniem, z którego niezbicie wynikało, że Rywin propozycję złożył. Kulczyk dowiedział się o wszystkim z drugiej ręki, a na potwierdzenie słów nie miał żadnych dowodów. Reakcja służb specjalnych była zatem przesadna. Ja sam czasami słyszę, że ktoś dał lub ktoś wziął łapówkę. Ile w tym prawdy - nie mam pojęcia. W naszym rozplotkowanym kraju to chleb powszedni. Pewnie każdy polski biznesmen raz na tydzień słyszy podobną plotkę. Ciekaw jestem, czy służby specjalne uruchomiłyby śledztwo, gdyby plotka dotyczyła nie Kaczmarka, lecz, powiedzmy, osoby wyżej postawionej?

Agent KGB podrzucił bombę i teraz tak zwana klasa polityczna zastanawia się, co z nią dalej zrobić. Z supertajnych dokumentów, które obficie wyciekają do opinii publicznej, wynika, że w rozmowie z Ałganowem Kulczyk powoływał się na poparcie "Pierwszego" - z kontekstu wynika, że chodzi o prezydenta - który ma pomóc w załatwieniu transakcji korzystnej dla biznesmena i dla Rosjan. Opozycja potraktowała zapis rozmowy ze śmiertelną powagą, uznając ją niemal za dowód zdrady stanu. Reakcja ta znów jest skrajnie przesadna, a amatorskie dywagacje posłów o spiskach, w które jakoby angażuje się wielki biznes, polskie i obce służby specjalne, a politycy są tylko marionetkami w ich rękach, uwłaczają powadze państwa.

Nawet jeżeli agent podsłuchujący rozmowę Kulczyka z Ałganowem miał dobry słuch i sporządził prawidłową notatkę, wynika z niej najwyżej, że polski biznesmen chwalił się doskonałymi kontaktami z prezydentem, co jest sprawą powszechnie znaną. Biznesmeni często w prywatnych rozmowach chwalą się wpływami w świecie polityki, a niemal każdy amerykański szef dużej korporacji ma w swym gabinecie zdjęcie z prezydentem. Od znajomości do spisku i nielegalnych transakcji droga jest bardzo daleka.

Inna sprawa, że prezydent nie wyciągnął wniosków ze sprawy Rywina. Przed dwoma laty apelował do polityków, by zwiększyli dystans w swych stosunkach z biznesem, rozluźnili kontakty towarzyskie, by uniknąć dwuznacznych sytuacji. Sam do tego zalecenia się nie zastosował.