W środę odbyła się kolejna rozprawa Grzegorz Torzecki kontra TVP. Krzysztof Rogala, były rzecznik PKN Orlen i miłośnik podróży, nakręcił we wrześniu 2001 roku dla TVP film dokumentalny pt. "Kręcone włosy". Film o życiu Papuasów został wyemitowany przez TVP 2 w kwietniu 2003 roku. Problem polega na tym, że na jego ścieżce dźwiękowej pojawiły się spore fragmenty z książki "Irian Jaya - raj utracony" Torzeckiego. Rogala wykorzystał je jako komentarz autorski, nie informując widza o pochodzeniu tekstu. Torzewski zażądał od telewizji publicznej 20 tys. zł odszkodowania i przeprosin. Prawnicy z Woronicza twierdzą, że kwota odszkodowania jest wygórowana, bo autor książki nie wykazał, że poniósł szkodę właśnie w takiej wysokości. I dowodzą, że cały film kosztował TVP... zaledwie 2 tys. 683 zł, a Krzysztof Rogala, czyli autor scenariusza do filmu i jego realizator, który poleciał do Indonezji z ekipą filmową, dostał tylko 500 zł. TVP zaproponowała Torzeckiemu ugodę polegającą na wypłaceniu odszkodowania w wysokości 5 tys. zł oraz połowę kosztów ogłoszenia w "Gazecie Wyborczej" w zamian za rezygnację z zamieszczenia takiego ogłoszenia. Jednak Torzecki zapowiada dalszą walkę: - Nie wiem, jak to możliwe, żeby koszt filmu zamknął się w takiej kwocie.
Zdaniem Macieja Strzembosza, współwłaściciela Studia A produkującego m.in. serial "Miodowe lata", jest to możliwe. - O ile wziął w tym udział sponsor - mówi Strzembosz.
Alicja Gaworska, producent z TVP, tłumaczy, że niski koszt produkcji wynika z czego innego. - To jest materiał montażowy, a nie film. Zdjęcia do niego już były. Trzeba było jedynie je zmontować i dołożyć autorski komentarz - mówi Gaworska. I dodaje, że wcześniej TVP kupiła za ok. 17 tys. zł film dokumentalny o Irian Jaya - "Ginący świat wojowników" Jagody Żołędziowskiej. Właśnie z niego pochodziły zdjęcia, z których powstał "materiał montażowy".
Z Rogalą nie udało nam się skontaktować. W lipcu ub.r. przyznał się on do korzystania z książki Torzeckiego w elektronicznym serwisie miesięcznika "Press". - Zostałem wprowadzony w błąd. Otrzymałem teksty od pracownika pewnej instytucji, nie wiedząc, że pochodzą one z tej książki - powiedział.