NIK krytykuje prywatyzację LOT-u

Błędy, nierzetelności, brak przejrzystości - tak wyglądała prywatyzacja PLL LOT zdaniem Najwyższej Izby Kontroli. Zarząd LOT ?sprytnie obszedł" ustawę kominową, biorąc pieniądze od szwajcarskiego udziałowca.

Błędne decyzje Ministerstwa Skarbu i nierzetelności w ocenie sytuacji ekonomicznej spółki spowodowały, że prywatyzacja LOT nie była udana - mówił w czwartek Krzysztof Szwedowski, wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli, przedstawiając wyniki kontroli prywatyzacji PLL LOT.

Polski przewoźnik został sprzedany za prawie 34 mln dol. (wtedy 136 mln zł) szwajcarskiej grupie Swissair Group. NIK uważa, że była to zła decyzja. Dlaczego? Swissair budował sojusz lotniczy Qualiflyer, w którym LOT miał być linią wożącą pasażerów na Wschód. Do tego była niezbędna reorganizacja polskiego przewoźnika tak, by Warszawa stała się portem przesiadkowym. Operacja kosztowała blisko miliard złotych, ale LOT nie udźwignął tego ciężaru. Stojącą na progu bankructwa w 2001 r. linię musiał dokapitalizować skarb państwa 400 mln zł. Jak uważa NIK, Polska straciła na prywatyzacji LOT. Swissair zbankrutował w październiku 2001 r. - z powodu kryzysu w branży oraz malwersacji finansowych zarządu. - Wybór Swissair Group na inwestora był błędem - uważa NIK.

Co więcej, zdaniem NIK byli prezesi LOT-u pobierali od Swissaira dodatkowe wynagrodzenia, co pozwoliło im obejść ustawę kominową. W sumie był to ponad milion franków szwajcarskich (wtedy 3 mln zł). Oficjalnie dostawali pieniądze za usługi konsultacyjne.

- To sprzeczne z ich umowami o pracę, m.in. z zakazem konkurencji - stwierdził NIK. Całą sprawę nagłośniła w lutym ub.r. "Gazeta". W wyniku afery odszedł prezes LOT Jan Litwiński. Pozostałe osoby z zarządu zamieszane w aferę straciły stanowiska (oprócz Zbigniewa Lesieckiego, który do dziś jest dyrektorem naczelnym Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze).

- Tak się złożyło, że pieniądze, jakie prezesi LOT dostawali od Szwajcarów, były dokładnie takie, jak zarobki utracone z powodu wejścia w życie ustawy kominowej - mówił Szwedowski. Dodaje, że dodatkowe wynagrodzenia mogły wpływać na decyzje zarządu LOT. - Mamy do czynienia z konfliktem interesów. Zarząd nie działał jako przedstawiciel skarbu państwa, ale jako przedstawiciel mniejszościowego udziałowca.

Dziś 25,1 proc. akcji LOT-u ma syndyk masy upadłościowej - SAirLines Europe B.V. Nie wiadomo, komu je sprzeda. Reszta udziałów jest w rękach skarbu państwa i załogi LOT.