- Tego, że powiedziałem prawdę, jestem tak samo pewien jak tego, że tu, w sądzie, stoję - mówił w poniedziałek w warszawskim sądzie, przed którym odpowiada za zniesławienie.
W czerwcu 2001 r. w wywiadzie dla Radia Zet, będąc ministrem sprawiedliwości, powiedział o Lechu Wałęsie, że ten "dopuszczał się przestępstw", a o Mieczysławie Wachowskim (szefie kancelarii Wałęsy), że jest "wielokrotnym przestępcą".
Obaj odpowiedzieli pozwem cywilnym o naruszenie dóbr osobistych i prywatnym aktem oskarżenia. Wyrok skazujący w rozpoczynającej się sprawie karnej oznacza dla Kaczyńskiego utratę stanowiska prezydenta stolicy.
Na pytanie "Gazety", w imię czego ryzykuje karierę polityczną, Kaczyński odparł: - W imię elementarnej uczciwości.
Cywilny proces zakończył się ostatecznie cztery dni temu przed Sądem Najwyższym. Kaczyński przegrał, bo Wałęsa i Wachowski formalnie nie byli karani. Teraz zapowiada wystąpienie ze skargą do Trybunału w Strasburgu. - W sposób oczywisty naruszono moje prawo do obrony, do rzetelnego procesu. Ani ja, ani mój brat, ani Monika Olejnik (przeprowadzała wywiad) nie zostaliśmy nawet przesłuchani - mówił wczoraj z oburzeniem.
Wyrok w sprawie cywilnej może tylko w niewielkim stopniu zaważyć na sprawie karnej. Sąd musi też bowiem zbadać, czy Kaczyński miał zamiar zniesławić Wałęsę i Wachowskiego.
W procesie karnym Kaczyński chce też dowieść, że słowo "przestępca" nie musi się odnosić do prawomocnego wyroku. Wachowskiemu wyciąga różne sprawy sprzed kilku czy kilkunastu lat (np. chce, by sąd zbadał w prokuratorskich aktach, co miał on wspólnego z ułaskawieniem pruszkowskiego gangstera "Słowika"). Znalazł w innym sądzie rejonowym jego sprawę o składanie fałszywych zeznań. Prosi, by sąd dodatkowych informacji zasięgnął w prokuraturze okręgowej i krajowej. Pełnomocnik Wachowskiego i Wałęsy mec. Jerzy Porczyński protestował: - To jest ślepa uliczka, która oznacza wieloletni proces.
Sędzia Beata Adamczyk-Łabuda dopuściła jednak część wniosków obrońców Kaczyńskiego. Zgodziła się także zaczekać na decyzję premiera o zwolnienie Kaczyńskiego z tajemnicy państwowej. Bo chce on mówić o rzeczach objętych tą klauzulą. I odroczyła rozprawę do 29 października.
- Ja nie mam czasu. Apeluję do sądu o powagę. To, co robi oskarżony, to zabawa - protestował już na sali Lech Wałęsa. A potem napisał w specjalnym oświadczeniu: "Sąd Rejonowy wybrał ślepą uliczkę prowadzącą prawdopodobnie donikąd, a z całkowitą pewnością do utraty wiary w skuteczność polskich sądów". I skrytykował sąd rejonowy, że nie wziął przykładu z Sądu Najwyższego. - Ta sprawa idzie dużo szybciej niż inne - skwitował Kaczyński.