PSL w stronę chadecji? - rozmowa z Jarosławem Kalinowskim

Mówi były prezes PSL Jarosław Kalinowski: Niezbędne jest przekształcenie PSL w nowoczesną chadecję. Ale sami tego nie zrobimy. Powinniśmy się otworzyć na środowiska skupione wokół Płażyńskiego, Kropiwnickiego, SKL.

Wojciech Szacki: Musi Pan być wściekły.

Jarosław Kalinowski, przewodniczący Rady Naczelnej PSL: A to czemu?

Miał Pan wprowadzić PSL do Europy, ale w partii zwyciężyła opcja eurosceptyczna. Stracił Pan stanowisko prezesa. Teraz okazuje się, że to Pan miał rację - wieś skorzystała na akcesji, a PSL Wojciechowskiego rozminęło się z nastrojami. Z dopłatami kojarzy się minister Olejniczak, a nie Pan, negocjator tych dopłat.

- Zawsze powtarzałem, że na Unii najwięcej zyskają rolnicy. Nie chodzi tylko o dopłaty, lecz także o poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Ci rolnicy, którzy się nie bali, skorzystali najbardziej - znam takich, którzy sprzedali stary traktor i mogli kupić nowy - różnicę pokryła Unia.

Chciałbym, żeby na poprawie nastrojów skorzystało PSL, długo osamotnione w walce o najlepsze warunki dla polskiej wsi. Dzięki naszej determinacji przez najbliższe pięć lat na wieś trafi dodatkowe 25 mld zł. Ale na razie wygrywa to SLD - i w pewnym stopniu proeuropejska PO.

PSL tego nie wykorzystuje?

- Określmy to tak: niektórzy liderzy tego nie wykorzystują. Gdy wracałem z Kopenhagi, krzyczeli, że to była kapitulacja. Część naszych wyborców poszło wtedy do PO, inni do LPR - partii jednoznacznych.

To rozsądne, żeby wiceprezesem był antyunijny Zdzisław Podkański?

- Taka była decyzja kierownictwa partii. Nie jest tajemnicą, że z prezesem Podkańskim w wielu kwestiach się różnię. Nie tylko unijnych.

Jak wygląda rywalizacja na wsi? Samoobrona i LPR, dwie eurosceptyczne partie, mocno tracą.

- Wieś bardzo się zmienia. Kiedyś liczyły się dwie partie - PSL i SLD, a teraz ten tort dzielą między siebie wszyscy. Samoobrona weźmie swoją pulę, na pewno. Liga też jest mocna, a ostatnio zyskuje PO. Trzyma się Sojusz. Konkurencja jest bardzo silna.

Co powinno zrobić PSL?

- Nie można budować poparcia na strachu wyborców, na uderzaniu w elity. Musimy zmierzyć się z największym problemem w Polsce, czyli bezrobociem. PSL, jeszcze pod moim kierownictwem, przygotowało we współpracy z centrum Adama Smitha program gospodarczy. Obniżenie podatków, kosztów pracy, zmiana systemu ubezpieczeń. Te propozycje są, trzeba się nimi chwalić.

Jak się powinno zmienić PSL?

- Niezbędne - i nieuchronne - jest przekształcenie partii w nowoczesną chadecję. To droga, którą przed laty przebyły partie chłopskie na Zachodzie. Ale sami, wewnętrzną ewolucją, tego nie zrobimy. Powinniśmy się otworzyć na środowiska skupione wokół Płażyńskiego, Kropiwnickiego, SKL. To kierunek, w którym musimy iść.

Z drugiej strony słychać w PSL głosy, żeby np. stworzyć przed wyborami jedną listę z LPR. Z całym szacunkiem, ale to nie tędy droga.

Centrum Smitha, nowoczesna chadecja. To przymiarki do koalicji z PO?

- Wiele zależy od naszego wyniku. Jeśli będzie przyzwoity, to zobaczymy. Na pewno takiej możliwości nie wykluczam.

Ale inni w PSL może wykluczają. Wkrótce druga część kongresu. Czy będzie to starcie dwóch nurtów w PSL? Prezes Wojciechowski pozostanie prezesem?

- Zobaczymy. Delegatów jest wielu, mogą się pojawić różne koncepcje. Ale Janusz Wojciechowski jest prezesem od niedawna, ma czas. Na jednym ze zjazdów wojewódzkich powiedział, że jeśli partia w wyborach parlamentarnych będzie miała gorszy wynik niż w poprzednich, to ustąpi.

Jak funkcjonuje partia, która ma prezesa i dwóch wiceprezesów w europarlamencie?

- Szczerze mówiąc, miejsce lidera partii, która ma ambicje być partią ważną w Polsce, jest w polskim parlamencie. Wolałbym mieć jednego eurodeputowanego mniej, a prezesa w Polsce.

Czy faktyczną władzę nad partią sprawuje Waldemar Pawlak?

- Ja tak nie uważam, choć jego głos wiele znaczy dla prezesa Wojciechowskiego. Pawlak to w końcu szef klubu parlamentarnego, były premier i były prezes PSL.

Przed wyborami głosowanie nad rządem Belki. Co zrobią ludowcy?

- Zagłosujemy za samorozwiązaniem Sejmu.

A jeśli SLD zapragnie odnowienia koalicji z PSL?

- Jeśli będzie propozycja, to pewnie będzie rozmowa. Ale w koalicję nie wierzę. Gdy powstawał rząd Belki, byłem za tym, żeby PSL go poparło, bez wchodzenia do koalicji, stawiając kilka ważnych dla nas warunków programowych, np. modyfikacja planowanej reformy KRUS, osiągnięcie już w 2005 r. 60 proc. pełnych dopłat unijnych, rewizja planu Hausnera. Przeważyły inne względy, również personalne, np. funkcja premiera dla PSL.

Czy zobaczymy PSL w przyszłym Sejmie? Od wielu ludowców słyszę: "próg wyborczy to żadne zmartwienie".

- Nie można tak zaklinać rzeczywistości. Konkurencja jest bardzo duża, nasze sondaże to 5-6 proc. Bezpieczny poziom to 8-10 proc. Jak widać, zmiana kierownictwa i linii programowej nie przynosi efektów, a do wyborów nie zostało wiele czasu.

Co się dzieje w PSL

Od maja zmieniła się polska wieś. Dopłaty, wzrost cen skupu i eksportu osłabiły niechęć rolników do Unii Europejskiej. Przekłada się to na sondaże: tracą eurosceptyczne Samoobrona i LPR, zyskują Platforma i PiS. SLD eksponuje ministra rolnictwa Wojciecha Olejniczaka.

A PSL? Strzeliło samobója. Tuż przed akcesją, na pierwszej części kongresu partii, zmieniło kurs i liderów. Odebrało przywództwo Jarosławowi Kalinowskiemu, który negocjował dopłaty. Szefem został zerkający na Samoobronę Janusz Wojciechowski, a wiceprezesem - antyunijny Zdzisław Podkański.

Wkrótce druga część kongresu. Czy PSL wyciągnie wnioski z błędów? Czy znów zmieni linię i kierownictwo partii? Czy PSL zbliży się do LPR, czy do PO? Czy może nie przekroczy progu wyborczego i zniknie?