Podpisanie w ubiegły czwartek wstępnej umowy inwestycyjnej z Rabobankiem - trzecim największym (po ING i ABN Amro) bankiem holenderskim - to dla BGŻ początek nowej ery. Bank, który od lat nieprzerwanie tracił pozycję na rynku (w połowie lat 90. zajmował w rankingach piąte-szóste miejsce, a teraz z trudem mieści się w pierwszej dziesiątce), teraz chce odwrócić niekorzystną kartę.
Na początku przyszłego roku planuje wielką kampanię wizerunkową (kilka dni temu wybrano w przetargu agencję, która ją przygotuje). Jednocześnie zamierza ujednolicić wygląd swoich oddziałów i opracować nowe logo.
- To dla nas ostatni moment, by zyskać znaczącą pozycję na rynku - przyznaje prezes BGŻ Jacek Bartkiewicz. Holendrzy, wspólnie z Europejskim Bankiem Odbudowy i Rozwoju, zapłacą za akcje nowej emisji (dające w sumie 30 proc. głosów na WZA) ponad 510 mln zł. Wniosą też do BGŻ doświadczenie w obsłudze klientów z branży rolno-spożywczej (w tym sektorze Rabobank się specjalizuje od lat). Bank, pierwotnie powołany do obsługi tej branży nie bardzo sobie poradził z tym zadaniem. Problemy wsi przełożyły się na portfel BGŻ, który z banku specjalistycznego próbował przekształcić się w uniwersalny i szukał szczęścia w obsłudze innych branż i klientów detalicznych.
Gabriel Główka, wiceprezes BGŻ odpowiedzialny za bankowość detaliczną, zapowiada, że już jesienią bank rozpocznie szeroko zakrojoną ekspansję. - Wprowadzimy nowe pakiety usług związanych z kontami osobistymi, uruchomimy specjalną ofertę dla małych i średnich przedsiębiorstw, w tym dla branży rolno-spożywczej.
Wiceprezes BGŻ dodaje, że w najbliższych dwóch-trzech latach bank zamierza postawić na rozwój w mniejszych miastach. - Tam konkurencja ze strony innych banków jest mniejsza, niż w wielkich aglomeracjach - tłumaczy. To duża zmiana, bo w poprzednich latach bank rozwijał się głównie w dużych miastach, tworząc sieć ponad 60 nowoczesnych placówek Integrum. Ostatnio jednak zamknął kilka nierentownych oddziałów. - Teraz większość z 280 naszych placówek jest ulokowana w mniejszych ośrodkach - mówi wiceprezes Główka.
Nie wiadomo, jak na nową strategię zareagują banki spółdzielcze, które dziś mają pakiet 30 proc. akcji BGŻ. Ekspansja w mniejszych miejscowościach i nowa oferta dla sektora rolno-spożywczego oznacza bowiem atak na niszę rynkową, w której dotychczas najsilniejszą pozycję miały właśnie banki spółdzielcze. Wiadomo już, że część akcji BGŻ "spółdzielcy" odsprzedadzą Rabobankowi.
Tymczasem wiceprezes BGŻ Andrzej Kopeć zakłada współpracę, a nie walkę z bankami spółdzielczymi. - Będziemy np. wspólnie występować w konsorcjach kredytowych, w których banki spółdzielcze nie mogłyby uczestniczyć samodzielnie ze względu na ograniczone kapitały - dodaje Kopeć. Na podobnej zasadzie BGŻ chce współpracować z polskim oddziałem Rabobanku, który ma pozostać oddzielną instytucją. Oba banki mają nie wchodzić sobie w drogę, bo Rabobank Polska specjalizuje się w obsłudze wielkich koncernów.
W ubiegłym roku BGŻ miał 83,3 mln zł zysku, a dwa lata temu - 339 mln zł strat. Koszty odniesione do dochodów wciąż jednak należą w BGŻ do najwyższych w sektorze.