Związkowcy chcą, by minimalne wynagrodzenie wzrosło o 5,5 proc., rząd - tylko o 3 proc. Do porozumienia nie doszło, w projekcie budżetu na przyszły rok znajdzie się więc propozycja rządowa (wzrost płacy do 848, 72 zł).
Komisja postanowiła osobno pracować nad propozycją ulgi aktywizacyjnej, bo rząd nie przedstawił swojego pomysłu oficjalnie. Wicepremier Jerzy Hausner przyznał, że pomysł ulgi został pokazany zbyt późno.
Ma to być nowa ulga podatkowa dla osób o zarobkach od 824 zł (tegoroczna płaca minimalna) do 2290 zł (przeciętne wynagrodzenie). Dzięki temu osoby te dostawałyby na rękę maksymalnie o blisko 30 zł więcej niż do tej pory. Ich pensja brutto za to by nie wzrosła, więc nie wzrosłyby też związane z nią koszty ponoszone przez pracodawcę.
Henryk Nakonieczny z "S" powiedział "Gazecie", że rządowy pomysł jest zły. - Korzyści dla osiągających wynagrodzenie minimalne będą nieznaczne, a wzrost podatków dla osób osiągających dochody z pracy powyżej średniego wynagrodzenia będzie znaczący - uważa Nakonieczny (żeby znaleźć pieniądze na ulgę aktywizycyjną trzebaby w jakiś sposób zwiększyć podatki lepiej zarabiającym).
I OPZZ, i "S" chcą jednak kontynuować rozmowy. Wicepremier Hausner poinformował, że pomysł z ulga aktywizacyjną jest częścią Krajowego Planu Działań na rzecz Zatrudnienia. Rząd ma się nim zająć 21 września.
Prawdopodobnie przeciwny nowej uldze jest minister finansów Mirosław Gronicki, który w czwartek zadeklarował, że nie chce "majstrowania" przy podatkach.