Na posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury przedstawiciele Poczty Polskiej prezentowali we wtorek założenia strategii rozwoju tego przedsiębiorstwa. W strategii kluczową rolę odgrywa termin 2006 r. Obecnie Poczta ma monopol na dostarczanie przesyłek o wadze do 350 g, podczas gdy w UE państwowe firmy pocztowe mogą mieć monopol na przesyłki o wadze do 100 g. To ważne dla Poczty, bo dostarczanie listów i małych przesyłek zapewnia jej około połowy przychodów, a ponadto Poczta ma z tej działalności największe marże. Dostosowując się do przepisów UE, od 2006 r. Poczta Polska straci jednak monopol na przesyłki listowe i to już o wadze ponad 50 g. W 2009 r. w całej UE rynek usług pocztowych ma zostać w pełni zliberalizowany.
Na razie Poczta obawia się roku 2006. Według "czarnego" scenariusza po liberalizacji rynku listów, Poczta może stracić jedną trzecią do dwóch trzecich tego rynku. Z tego powodu i wzrostu kosztów Poczta może mieć 330 mln zł straty netto. Dla przywrócenia rentowności firmy trzeba byłoby zwolnić około 15 tys. pracowników. W dalszym ciągu tego scenariusza nie wykluczone jest bankructwo. Dyrektor Dominik Czajewski z Poczty przekonywał, że nie jest to scenariusz wydumany, wskazując na klęskę, jaką w starciu z konkurencję Poczta poniosła na lukratywnym rynku przesyłek ekspresowych. Jeszcze w 2000 r. Poczta miała 5 proc. udziału na tym rynku, a od 2002 r. - już tylko 3 proc.
Tymczasem w innych państwach Europy narodowe poczty mają na ogół 40-60 proc. udziału w rynku przesyłek ekspresowych. Na świecie doszło już do bankructwa poczty w Argentynie.
Optymistyczny scenariusz Poczty zakłada zaś, że jej przychody do 2006 r. będą rosły o 7 proc. rocznie do 7,5 mld zł, a zysk netto wyniesie w 2006 r. 230 mln zł. Aby zrealizować taki plan Poczta chciałby zwiększyć przychody - do jednej trzeciej w 2006 r. - z usług bankowych, sprzedaży detalicznej, usług logistycznych i nowych technologii. Na to potrzeba zaś prawie 3 mld zł inwestycji do 2006 r.
Zdaniem Poczty większość pieniędzy na inwestycje firma sama wygeneruje lub pożyczy. Pozostaje jej jednak niedobór 300-500 mln zł, które chciałaby dostać od państwa. - To nie musi być dotacja. W grę wchodzi obniżenie podatku VAT albo zwolnienie z podatku od sprzedaży nieruchomości - mówił dyrektor generalny Poczty Tadeusz Bartkowiak. Poczta chce też zmian w prawie, łagodzących skutki liberalizacji rynku listów. O jakie konkretnie zmiany chodzi - przedstawiciele Poczty nie powiedzieli.
Optymistyczny scenariusz rozwoju Poczty oparty jest jednak na bardzo optymistycznych założeniach. W pierwszej połowie roku przychody Poczty wyniosły 3 mld 258 mln zł i były niecałe 4 proc. wyższe niż w porównywalnym okresie zeszłego roku. Na koniec czerwca zysk netto Poczty wyniósł 278 mln zł i był 10 razy wyższy niż prognoza na cały 2004 rok. Tak duży zysk wynika jednak z sezonowych wahań płatności, a przede wszystkim wolnego tempa inwestycji. W tym roku Poczta miała wydać na inwestycje 704,6 mln zł, a po pierwszym półroczu wydatki wyniosły tylko 77,4 mln zł.