Dlaczego Pekao nie podnosi oprocentowania lokat?

Drugi największy polski bank jest zdecydowanym outsiderem, jeśli chodzi o podnoszenie atrakcyjności lokat. To dlatego, że woli zarabiać na opłatach i prowizjach

Po tym, jak Rada Polityki Pieniężnej już trzykrotnie podniosła w ostatnich miesiącach oficjalne stopy procentowe (w sumie o 1,25 pkt. proc.), niemal wszystkie banki zaczęły ostro walczyć o depozyty. W większości instytucji finansowych rentowność rocznych lokat osiągnęła 6 proc., zaś rekordziści - jak np. Raiffeisen - za roczną lokatę o stałej stopie są gotowi płacić nawet 6,5 proc.

Daleko w tyle pozostaje tylko jeden wielki gracz - Pekao. Bank z żubrem w logo w odróżnieniu od konkurentów, którzy podnosili stopy trzy-, czterokrotnie, zdecydował się tylko na jedną podwyżkę. Ale nawet po niej za roczny depozyt o stałej stopie można zainkasować ledwie 3,1 proc. To znacznie mniej niż u innych wielkich detalistów.

Konkurenci im uciekli

Otwarte konto oszczędnościowe w ING Banku Śląskim daje przynajmniej 5,25 proc. BPH ostro promuje lokatę "Intrata" o realnym oprocentowaniu 5,5 proc. rocznie. W Kredyt Banku, który wczoraj po raz czwarty podwyższył stopy, lokata "Constans" daje co najmniej 5,6 proc. rocznie. A państwowy PKO BP, choć ma 70 mld zł depozytów i nie musi walczyć o klientów, po trzech podwyżkach oferuje za 12-miesięczny depozyt 3,9 proc.

Choć szefowie Banku Pekao nie wykluczają drugiej podwyżki oprocentowania, trudno oczekiwać, by dołączyli do czołówki. Zwłaszcza że prezes Jan Krzysztof Bielecki w rozmowie z "Gazetą" tłumaczy, że nie zamierza się ścigać z konkurencją za wszelką cenę.

- Naszym celem jest ekspansja na kilku kluczowych polach, a nie walka na wszystkich możliwych frontach - twierdzi Bielecki.

Fundusz zamiast lokaty

Choć w bilansach banku widać już spadek wartości depozytów - w pierwszej połowie tego roku klienci wycofali z nich ponad 1,7 mld zł, zaś na koniec czerwca wartość depozytów nie przekraczała 31,8 mld zł - bank rekompensuje to sobie napływem pieniędzy do powiązanych z nim funduszy inwestycyjnych Pioneer Pekao.

Do tych ostatnich w pierwszym półroczu wpłynęło 1,3 mld zł. Dzięki temu globalna wartość oszczędności w grupie Pekao utrzymała się na poziomie ok. 57,5 mld zł. Według prezesa Bieleckiego przesuwanie części oszczędności z banku do funduszy jest świadomą strategią grupy. Choć prezes nie mówi tego wprost, wiadomo, że chodzi o dodatkowe dochody z prowizji.

Pod względem pobieranych opłat fundusze Pioneera należą do najdroższych na rynku. Jeśli zsumować płacone przez klientów opłaty manipulacyjne (od 2 do 4 proc.) oraz prowizje za zarządzanie pieniędzmi (do 4 proc. rocznie), fundusze generują porównywalne lub nawet wyższe dochody niż tzw. marża odsetkowa banku, czyli różnica między oprocentowaniem depozytów i kredytów.

Pół na pół

O tym, że Bank Pekao woli zarabiać na opłatach i prowizjach niż na marżach odsetkowych, świadczy zmieniająca się z kwartału na kwartał struktura jego dochodów. W ciągu ostatniego półrocza wynik odsetkowy spadł o 100 mln zł (do 1,1 mld zł), ale za to na opłatach i prowizjach bank zarobił aż o 150 mln zł więcej (łącznie 773 mln zł).

Prezes Bielecki nie ukrywa, że chce utrzymywać ten trend. Jego zdaniem w najbliższych latach dochody banku z prowizji powinny zrównać się z zarobkiem na odsetkach. Tak samo jak w największych bankach na Zachodzie. Teraz z prowizji pochodzi "tylko" 38 proc. dochodów banku z żubrem w logo. Ale to i tak dużo więcej niż u konkurencji, u której średnia wynosi 25-30 proc.

Słabość w kartach

Tej strategii ma służyć drugi obok funduszy inwestycyjnych priorytet Pekao, jakim są karty kredytowe. W pierwszym półroczu bank wydał 50 tys. nowych kart (w sumie ma ich ponad 70 tys.). Do końca roku ten portfel ma urosnąć do 120 tys. "plastików". Do lidera jednak daleko - w BPH liczba wydanych kart rośnie w tempie 50 tys. na kwartał.

Z zarabianiem na kartach Pekao ma spory problem. O ile szybko (o 20-30 proc. rocznie) rosną dochody z prowizji związanych z kontami osobistymi (w pierwszym półroczu wyniosły 422 mln zł) i funduszami inwestycyjnymi (150 mln zł), to dochody z kart wciąż stoją w miejscu - Pekao zarabia na "plastiku" tylko 110 mln zł. - Nie sposób w krótkim czasie rozruszać tak wielki organizm - tłumaczy prezes Bielecki. I obiecuje na drugą połowę roku karcianą ofensywę.