Każdy europoseł z Parlamentu Europejskiego dostaje miesięcznie 3700 euro na bieżącą działalność i prowadzenie biura poselskiego. Do tego dochodzi jeszcze pensja z polskiej kasy (ok. 9 tys. zł) oraz tzw. diety pobytowe (ok. 260 euro za dzień).
Unijne uregulowanie, które sprawia, że europoseł nie musi oddawać do PE sprzętu zakupionego za dietę z Brukseli niosło za sobą pokusy i pytania, na które politycy szukali odpowiedzi. I znaleźli. Minister finansów, odpowiadając na złożoną w czerwcu interpelację posła Grzegorza Schetyny, sekretarza PO, rozwiał kilka dni temu wątpliwości.
Pensje poselskie wypłacone z budżetu państwa będą opodatkowane tak samo jak pensje wypłacane parlamentarzystom krajowym - to nie budzi zastrzeżeń europosłów. Ale według interpretacji Ministerstwa Finansów opodatkowane będą też: ryczałt (3700 euro) na pokrycie kosztów najmu lokalu czy zakup komputerów oraz tzw. diety pobytowe (ok. 260 euro za dzień). Zwolniona z podatku będzie wyłącznie kwota 2280 zł miesięcznie, czyli ok. 500 euro. Dla porównania: diety krajowego posła nie są opodatkowane, przysługuje mu też zwrot kosztów za hotele oraz darmowe przejazdy.
Europoseł wpada w 40-proc. próg podatkowy. I tak naprawdę zamiast 260 euro na dzień pobytu w Brukseli czy Strasburgu miałby do dyspozycji o prawie połowę mniej, a to może nie wystarczyć na porządny hotel. Przeciętny hotel, z którego korzystają nasi europosłowie, kosztuje ok. 140 euro.
Interpretację ministerstwa europosłanka SdPl Genowefa Grabowska, kwestor PE, uznała, delikatnie mówiąc, za "nieprzemyślaną". - Ministerstwo będzie musiało zweryfikować swoje zdanie, bo nie można opodatkowywać czegoś, co nie jest ani przychodem, ani dochodem.