W środę upubliczniono 500-stronnicowy raport komisji badającej sprawę nieautoryzowanych płatności, jakie miał otrzymywać Lord Conrad Black, główny udziałowiec Hollingera. Wnioski są przerażające. Black i inni członkowie zarządu w latach 1997-2003 r. zagrabili ze spółki 400 mln dol. To ponad 95 proc. jej ówczesnego zysku netto. Na tę grabież przez palce patrzyła rada nadzorcza. Zamiast kontrolować spółkę, spotykała się na towarzyskich obiadach i w dyskutując o polityce międzynarodowej USA zatwierdzała wszelkie działania Lorda Blacka. W radzie zasiadali m.in.: były ambasador USA w Niemczech Richard Burt, były ambasador USA w ZSRR Robert Strauss, eksgubernator Illinois James Thompson, doradca Pentagonu Richard Perle i były sekretarz stanu Henry Kissinger. Tego ostatniego, autorzy raportu uznali za nieświadomego działań Blacka, choć w spółce są rachunki na trzy wykwintne obiady dla Kissingera i jego żony (za równowartość ponad 100 tys. zł).
Skandal wokół Hollingera, wydawcy m.in. brytyjskich "Daily Telegraph" i "The Spectator" i amerykańskiego "Chicago Sun-Times", wybuchł w październiku 2003 r. Komisja powołana przez zarząd ujawniła, że Black i kilku menedżerów firmy otrzymali bezprawnie 32,2 mln dol. W środę okazało się, że kwota ta jest dwunastokrotnie większa. Black podał się do dymisji. Hollinger domaga się od niego 1,25 mld dol. odszkodowania za "dojenie" firmy. Za wyprowadzone pieniądze lord kupił m.in.: dwa odrzutowce, trzy luksusowe rezydencje i zbiór pamiątek po prezydencie USA Franklinie D. Rooseveltcie (8 mln dol.) Tylko podróże odrzutowcami kosztowały akcjonariuszy Hollingera 10 mln dol. rocznie.