Pani Ewa z Wrocławia straciła pracę w maju. Gdy w urzędzie pracy usłyszała, że może dostać bezzwrotną pożyczkę, zaryzykowała i założyła salon kosmetyczny. Od dawna pracuje w branży, ma wierne klientki. Na początku czerwca urzędniczki powiedziały jej, że pieniądze są i czekają tylko na rozporządzenie, które będzie lada moment. Jednak pieniędzy wciąż nie ma.
Ministerstwo Gospodarki i Pracy tłumaczy opóźnienie dużą liczbą (37) aktów wykonawczych, które w ciągu pół roku musi wydać do nowej ustawy. - Rozporządzenie jest gotowe w 99 proc. - zapewnia Tadeusz Olejarz z ministerstwa. - Chciałbym, aby jeszcze w tym miesiącu poszło do publikacji.
Kiedy więc bezrobotni dostaną pieniądze? Pracownicy urzędów pracy sądzą, że we wrześniu.
Ale niektóre pośredniaki nie czekają na pomoc rządu. PUP w Tychach dostał z rezerwy marszałka województwa dodatkowy milion zł. na program wspierania lokalnej przedsiębiorczości. Pieniądze chce przeznaczyć nie tylko dla przedsiębiorczych bezrobotnych (ok. 130 osób czeka w kolejce), lecz także dla firm tworzących nowe miejsca pracy. Inne pośredniaki, np. stołeczny, prawdopodobnie zrezygnują z udzielania bezrobotnym dotacji. - To rozwiązanie kłopotliwe w rozliczaniu, a przy tym potencjalnie korupcjogenne - tłumaczy Robert Kwiatkowski, dyrektor Urzędu Pracy m. st. Warszawy.
A pani Ewa? - Bank grozi mi wypowiedzeniem umowy kredytowej, nie mam na chleb, a wydaję na telefony i dojazdy do urzędu. Gdybym od początku wiedziała, że pieniądze będą dopiero we wrześniu, poszukałabym innej pracy.
Ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy z 1 czerwca przewiduje m.in.:
jednorazową, bezzwrotną pożyczkę dla bezrobotnych na założenie firmy (do pięciokrotnego przeciętnego wynagrodzenia, obecnie ok. 11 tys. zł). Ale przepis ten jest wciąż są martwy - dopiero rozporządzenie sprecyzuje warunki i tryb przyznawania pieniędzy.