Rokita: Pruszyński był bezpośrednim komisarzem Millera w ABW

Generał Pruszyński był tak naprawdę bezpośrednim komisarzem Leszka Millera w służbach specjalnych. Jego odejście z ABW to dobra wiadomość - powiedział Jan Rokita w porannej rozmowie z Janiną Paradowską

Janina Paradowska: Czy to co się stało na Ukrainie, ten zwrot w stronę Rosji to jest klęska polskiej polityki zagranicznej, Aleksandra Kwaśniewskiego osobiście jak komentują to politycy opozycji. Czy pan sądzi, że jest inaczej?

Jan Rokita: Zdecydowanie nie. Po pierwsze nie należy w Polsce kultywować takiego bardzo wschodniego, bizantyjskiego przywiązania do zabiegów o charakterze słownym. Oto miesiąc temu, proszę zważyć co się stało i co nabrało cechy takiego wielkiego wydarzenia . Oto miesiąc temu pan prezydent Kuczma do jakiegoś dokumentu przez siebie samego sporządzonego wpisał, że chcę wstąpić do Unii Europejskiej i do Paktu Atlantyckiego. A miesiąc później, żeby zrobić przyjemność przyjeżdżającemu do Kijowa Putinowi skreślił te słowa i wpisał, że chcę się tylko integrować ze strukturami euroatlantyckimi. Jest to wydarzenie o charakterze, w moim przekonaniu bardziej dworskim niż politycznym. A polska prasa zrobiła z niego wydarzenie o charakterze niesłychanie sensacyjnym.

Janina Paradowska: I politycy...

Jan Rokita: I politycy też ale zaczęło się od mediów.

Janina Paradowska: Ja wczoraj usłyszałam też Kazimierza Ujazdowskiego, który mówił, że ta cała polska polityka wschodnia Kwaśniewskiego to była piana.

Jan Rokita: Prezydent Kwaśniewski w moim przekonaniu nie do końca potrafił poprowadzić efektywną politykę ukraińską. To zresztą nie dotyczy tylko prezydenta Kwaśniewskiego ale to dotyczy naszych politycznych zabiegów wobec Ukrainy w ciągu kilku ostatnich lat. Z jednego zasadniczego powodu. Mianowicie Polska wbrew zdrowemu rozsądkowi i wbrew oczywistym faktom i wbrew nastawieniu wszystkich krajów Unii Europejskiej jako jedyny postulat, który formułowała w świecie i w Europie wobec republiki ukraińskiej to wyznaczenie terminu przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej. Podczas, gdy wiadomo doskonale, że termin nie zostanie wyznaczony póki nie nastąpi elementarne spełnienie standardów przez Ukrainę. Ukraina dzisiaj tych standardów nie spełnia i wyznaczenie terminu nie jest realne. W związku z tym tego typu polska polityka, że jedziemy na takie zebranie, na takie zebranie i jeszcze na taki mityng i opowiadamy tam, ze chcemy Ukrainę w Unii Europejskiej jest kompletnie nie efektywna. I oczywiście skończyło się to wszystko tym, że dzisiaj Ukraińcy są sami świadomi, zaczynają być świadomi i dobrze, że zaczynają być świadomi, że bez wieloletniej własnej ciężkiej pracy szans na to by Bruksela zaprosiła ich do Unii Europejskiej nie mają. Więc pod tym względem to było, w moim przekonaniu, trochę takie pływanie w chmurach.

Janina Paradowska: A co powinno w takim razie się w tej polskiej polityce zmienić wobec Ukrainy, żebyśmy nie przezywali tego typu rozczarowań?

Jan Rokita: Więc przede wszystkim w tej chwili, do momentu kiedy na Ukrainie trwa bardzo ostra kampania przedwyborcza. Wybory przypominam będą się odbywać w jesieni i są to wybory prezydenta, a prezydent na Ukrainie decyduje o polityce zagranicznej w całości. W tej chwili tak naprawdę nie ma żadnego pola na polska politykę zagraniczną. Pole będzie dopiero wtedy, kiedy zostanie wybrany nowy prezydent. Dlaczego? Dlatego, że ukraińska opinia publiczna w swojej przygniatającej większości jest prorosyjska a nie pro europejska. I zawsze przed wyborami na Ukrainie było tak, ze kolejni kandydaci na prezydenta odwoływali się do sojuszu z Rosją, współpracy z Rosją przed wyborami. A po wyborach próbowali się z tego kierunku przynajmniej trochę wycofywać i wracać do bliskiej współpracy z Zachodem. Ja sądzę, że tak samo będzie po tych wyborach. Nawiasem mówiąc ten zabieg słowny Kuczmy w owej doktrynie traktuje też w znacznej mierze jako chwyt przedwyborczy skierowany do wewnątrz Ukrainy a nie tylko jako przyjemność zrobioną Putinowi. I po wyborach powstanie, w moim przekonaniu, niezależnie od tego kto będzie prezydentem nowe pole dla polskiej polityki zagranicznej. Jakie to powinno być pole? Od Polski ukraińscy politycy, ukraiński biznes zwłaszcza oczekuje wsparcia w możliwości współpracy na równych prawach gospodarczych z Unią Europejską w zamian za, i tu powinniśmy stawiać Ukraińcom bardzo twarde warunki, regulacje dotyczące inwestycji zagranicznych, regulacje dotyczące podatków, regulacje dotyczące własności czyli regulacje doprowadzające Ukrainę do normalnych standardów gospodarki europejskiej. Czyli pole polskiej polityki zagranicznej dziś wobec Ukrainy, a ściślej mówiąc po wyborach prezydenckich jest takie: my jesteśmy w Unii Europejskiej rzecznikami współpracy waszego biznesu na normalnych warunkach z Unią w zamian za to wy spełniacie coraz bardziej europejskie standardy gospodarcze. I tu niestety zły przykład dała słynna transakcja z Hutą Częstochowa, dlatego, że Ukraińcy nie bez racji przyjeżdżali do Polski...

Janina Paradowska: Mieli praktycznie wygrana sprawę...

Jan Rokita: Mieli wygrany przetarg i powiadali tak: wy Unia Europejska, my tutaj dziki kraj azjatycki tylko, że przepraszamy bardzo gdybyście wy byli cywilizowanym krajem to Huta Częstochowa byłaby nasza ale ponieważ u was jest korupcja w związku z tym Huta Częstochowa nasza nie jest. I mieli rację Więc tego typu sytuacje.

Janina Paradowska: No ta sprawa nie jest całkiem zakończona. Chciałam pana zapytać jeszcze o jedną rzecz dotyczącą Ukrainy. Czy w trakcie trwającej obecnie kampanii wyborczej Polska powinna się zachowywać jakoś bardziej aktywnie czy powinna zachować powściągliwość wobec tej kampanii?

Jan Rokita: Myśli pani redaktor o kampanii Ukraińskiej?

Janina Paradowska: Tak.

Jan Rokita: Ja nie pełnie żadnych funkcji państwowych więc mogę sobie pozwolić na to co w tej chwili powiem, czego oczywiście żaden polski minister, premier ani prezydent powiedzieć nie powinien. W moim przekonaniu w interesie i Ukrainy i w interesie Polski, tu jest interes zbieżny leży to, żeby wygrał Wiktor Juszczenko. Bo jest to polityk prozachodni, propolski, a przede wszystkim, to wszystko może być z punktu widzenia Ukraińców drugorzędne pro co jest ale przede wszystkim istotne jest to, że jest to polityk, który ma program modernizacji Ukrainy. Czyli to jest polityk, którego koncepcje polityczne leżą w dzisiejszym interesie Ukrainy, w moim przekonaniu. Ale jeśli wygra te wybory Janukowycz, bo to będzie de facto w drugiej turze wyborczej z pewnością starcie między Juszczenką a Janukowyczem w moim przekonaniu tez nie będzie żadnego nieszczęścia. Dlatego, że tak jak mówiłem wcześniej przed wyborami Janukowycz będzie prorosyjski, po wyborach Janukowycz z powrotem będzie szukał wszystkich możliwych sposobów na dojście do kontaktów z Zachodem. Ze względu na to, ze gospodarczy i polityczny interes Ukrainy jest dokładnie taki. Jeśli w tej sprawie coś jeszcze warto powiedzieć, to moim zdaniem to i to trzeba powiedzieć bardzo twardo, że jeśli ktoś zrobił coś bardzo nieładnego, coś bardzo złego i kwalifikującego się do bardzo twardego powiedzenia nie, to mam na myśli zachowanie prezydenta Putina w Kijowie. Prezydent Putin, który powiada w Jałcie ściślej rzecz biorąc, ale na Ukrainie, że działa jakaś tajemnicza zachodnia agentura, która utrudnia kooperację pomiędzy Rosją a Ukrainą opowiada oczywiście rzeczy kompletnie nieprawdziwe.

Janina Paradowska: A jak pan to tłumaczy, to nie jest dotychczasowy styl Putina?

Jan Rokita: Kompletnie nie. I to właśnie jest zaskakujące. Ja miałem takie wrażenie, ale nie potrafię tego ocenić do końca jakby trochę się prezydent Putin odsłonił, to znaczy jakby powiedział to, co pewnie myśli od dłuższego okresu czasu.

Janina Paradowska: Co kryję pod taka maską cywilizowanego polityka zabiegającego o bardzo dobre stosunki z Zachodem.

Jan Rokita: W istocie rzeczy od dobrych paru lat Putin nie miał, może za wyjątkiem kwestii czeczeńskich, które jednak nalezą dzisiaj do trochę innego porządku, poza tymi kwestiami czeczeńskimi Putin w stosunku do żadnego z krajów postsowieckich, a zwłaszcza już do Ukrainy, Litwy, Łotwy czy Estonii nie miał tak, co tu dużo mówić, imperialnej wypowiedzi. Przecież co to znaczy, że są agenci zachodni, którzy uniemożliwiają stosunki ukraińsko- rosyjskie. Jeśli to przetłumaczyć na normalny język, to znaczy przyjechać do jakiegoś kraju i powiedzieć, że ten kraj uważa się za strefę swoich wpływów. To jest skandaliczna wypowiedź i co więcej uważam, że Putin na tym przegra.

Janina Paradowska: Panie pośle, jeszcze moment przy sprawach międzynarodowych, chociaż związanych oczywiście z Polską. Kanclerz Schroeder przyjeżdża na rocznicę Powstania Warszawskiego. Czego pan spodziewa się po tej wizycie, co kanclerz Schroeder powinien nam powiedzieć?

Jan Rokita: Szczerze mówiąc, niczego. Ponieważ, na ile mogę obserwować politykę kanclerza Schroedera w ostatnim czasie wobec spraw polskich, to raczej kanclerz przyjeżdża w ostatnim czasie do Warszawy w ostatnim czasie po to, żeby mówić rzeczy nieprzyjemne. Ja słuchałem wystąpienia kanclerza Schroedera podczas jego ostatniej wizyty w Polsce, ile to było, miesiąc czy półtora miesiąca temu, kiedy to na Zamku Królewskim w Warszawie wystrzelił w owej słynnej sprawie dumpingu podatkowego nowych członków Unii, domagał się podniesienia przez nas podatków w interesie niemieckiej gospodarki. Jeśli więc ta wizyta będzie tak niezręczna jak ostatnia, to będzie bardzo źle.

Janina Paradowska: Ale teraz ma mówić o historii, więc chyba jest coś do powiedzenia.

Jan Rokita: Ja się obawiam, że czas takich gestów, jakie kiedyś wykonywali Willy Brandt, Helmut Kohl, podczas wizyt w Polsce, w stosunkach polsko-niemieckich minął, że powtarzanie różnych gestów, w istocie rzeczy nie przynosi dzisiaj żadnego rezultatu. Dziś trzeba by zrobić coś, co by miało jakiś wymiar konkretny. Co by było taką konkretną rzeczą, którą kanclerz zrobić mógłby? Postęp, istotny postęp ze stanowiskiem rządu niemieckiego w sprawie niemieckich roszczeń wobec polskich obywateli na ziemiach zachodnich i północnych. Ja uważam, że jest rzeczą głęboko nieprzyzwoitą to, że biedny kraj, jakim jest Polska, zgodnie ze swoją doktryną państwową, przejął, wprawdzie nie do końca się wywiązuje, ale przejął odpowiedzialność za roszczenia swoich własnych obywateli...

Janina Paradowska: Zaburzan...

Jan Rokita: ...wypędzonych z ziem wschodnich Rzeczypospolitej, z lwowskiego, z Wołynia, z Wileńszczyzny.

Janina Paradowska: A Niemcy nie przejmują.

Jan Rokita: A bogate Niemcy w analogicznej sytuacji, a nawet nie w analogicznej, bo w gorszej, bo przecież jednak to oni wywołali wojnę, a nie my, do tego rodzaju gestu absolutnie nie są zdolni. I to jest charakterystyczne, że wszędzie tam, gdzie czy socjaliści, czy chadecy niemieccy, mówią: "to my nie jesteśmy rzecznikami tych roszczeń, to zawsze prywatne organizacje te roszczenia chcą prowadzić", to zawsze dodawać pytanie: "ale czy jesteście gotowi zmienić doktrynę państwową, niemiecką w taki sposób, iżby państwo niemiecki wzięło odpowiedzialność za roszczenia?" Bo tylko ta droga jest tak naprawdę drogą uwolnienia polskich obywateli od niebezpieczeństwa takich roszczeń. Gdyby kanclerz przyjechał do Warszawy i w 60 rocznice Powstania Warszawskiego to oznajmił, to rzeczywiście to wizyta, która miałaby znaczenie nie tylko symboliczne, ale miałaby jakieś znaczenie realne i moglibyśmy ocenić, że ta wizyta ma sens. Powiem szczerze, nie spodziewam się tego, spodziewam się porcji jakichś mało znaczących gestów, dotyczących Powstania Warszawskiego i spodziewam się raczej, że ta wizyta przebiegnie w takim dość niesympatycznym klimacie, bo kanclerz Schroeder ze wszystkimi swoimi nieprzyjemnymi zachowaniami wobec Polski w ciągu ostatnich miesięcy, niemówiący tutaj nic nowego na ten temat na dodatek i to w momencie Powstania Warszawskiego, to jest taki konglomerat zjawisk chyba nie najszczęśliwszych z politycznego punktu widzenia.

Janina Paradowska: To przejdźmy do spraw krajowych. Zmiany w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Generał Pruszyński odchodzi. To dobra wiadomość?

Jan Rokita: Dobra. Dlatego, że wszyscy przecież w Polsce wiedzieli o tym, że pan generał Pruszyński był tak naprawdę bezpośrednim komisarzem Leszka Millera w służbach specjalnych. Co tam robił, jakich interesów tam pilnował, to Bóg raczy wiedzieć. Ale z całą pewnością wszystko, co robił, to było robione na rzecz Leszka Millera. I w związku z tym trudno było mieć zaufanie do tego oficera, jeśli chodzi o jego bezstronność postępowania w służbach specjalnych. To trochę taka osobistość podobna do roli pana Pieńkowskiego w telewizji. Leszek Miller lubił działać przez swoich specyficznych, osobistych namiestników w instytucjach, które uważał za kluczowe do swoich własnych interesów.

Janina Paradowska: Odchodzi również pan Ciesielski z Ministerstwa Finansów, odchodzą ludzie Leszka Millera. Podoba się panu polityka kadrowa Marka Belki?

Jan Rokita: Ona jest szalenie niekonsekwentna. Polityka kadrowa pana premiera Marka Belki z jednej strony zawiera takie posunięcia jak pewne czyszczenie po takich najbardziej nieprzyjemnych postaciach z czasów Leszka Millera, nawet pewne otwarcie na wprowadzanie ludzi niebędących bezpośrednio członkami Sojuszu Lewicy Demokratycznej, vide Ananicz w wywiadzie. I to są w moim przekonaniu kroki pozytywne, to nie ulega najmniejszej wątpliwości. To coś normalnego, jakiś oddech normalności po tych latach sekciarstwa personalnego ze strony Millera i jego ekipy. I to jest jednak część zdania. Druga część zdania, że przypadki słynne: Lech Nikolski, potem przypadek rzeczonego przed chwilą pana Pieńkowskiego w Ambasadzie w Paryżu...

Janina Paradowska: Ale to już nie Belka, to wcześniej.

Jan Rokita: No, to podpisywał...

Janina Paradowska: A ponadto wygrał konkurs.

Jan Rokita: Pani redaktor, ja nie życzę tego, żeby w polityce odbyły się takie konkursy.

Janina Paradowska: Teraz różne konkursy odbywają się w różnych miejscach. W telewizji też odbyły się konkursy i Państwo nie krytykujecie sposobu, w jaki one się odbyły.

Jan Rokita: W moim przekonaniu jest to taka polityka, która się trochę od ściany do ściany waha i ja mam czasem wrażenie, że czasem Marek Belka spłaca jakieś zobowiązania wobec ekipy Millera, a czasem mam wrażenie, że porywa się na kroki szalenie niezależne, pozytywne, efektywne. W każdym razie, kiedy robi coś dobrego, to my jesteśmy taką opozycją, która chwali.

Janina Paradowska: Czyli ja rozumiem, że dzisiaj przedstawiciel Platformy Obywatelskiej w Komisji do spraw Służb Specjalnych poprze kandydaturę Andrzeja Ananicza?

Jan Rokita: Tak, choć po tych informacjach podawanych kilka dni temu przez naszych przyjaciół z Prawa i Sprawiedliwości, sprawdziliśmy jeszcze dokładnie, jaka była rola Andrzeja Ananicza w 1992 roku przy owej słynnej inicjatywie spółek polsko-rosyjskich. Te spółki były wtedy ewidentnie niemądrym pomysłem i zablokowanym przez rząd Olszewskiego, Bogu dzięki. Mam wrażenie, po tych sprawdzeniach, że rola Andrzeja Ananicza nosiła tam charakter czysto wykonawczy, on był dyrektorem departamentu i tak naprawdę wykonywał polecenia, nie podejmował ich. Trudno, żeby z tego powodu był w jakikolwiek sposób był represjonowany. Natomiast pamiętam Andrzeja Ananicza jako kompetentnego, spokojnego, zrównoważonego, bardzo obowiązkowego i sumiennego, dyplomatę.

Janina Paradowska: Do 23 sierpnia odłożono decyzję w sprawie zakończenia głosowania nad raportem komisji śledczej, czyli sprawa nie została zakończona, mimo że domagano się, żeby przed wakacjami zakończyć. Czy pana zdaniem ten raport został przegłosowany czy nie został przegłosowany? Mówimy o raporcie pana posła Ziobro.

Jan Rokita: Tak, tak. Doszło rzeczywiście do jakichś już dziwnych zjawisk w polskim parlamentaryzmie, jeśli wybitny dziennikarz pyta mnie, czy coś zostało przegłosowane, czy nie zostało przegłosowane...

Janina Paradowska: Ja mam wątpliwość.

Jan Rokita: ...bo różni ludzie mają różne opinie na ten temat. Cała Polska widziała moment, kiedy przyciskaliśmy przyciski: zielone, czerwone, jak podnosiliśmy ręce i jak pokazał się wynik na tablicy świetlnej i był to wynik, który oznaczał większość bezwzględną, czyli taką większość, która pozwala w Sejmie przeprowadzić wszystko. To jest większość absolutna, od której już nie ma żadnego odwołania. A to, że decyzję Sejm podjął, nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości. Uważam, że pan marszałek Oleksy popełnia bardzo duży błąd, nie ogłaszając uchwały w tej sprawie w Monitorze Polskim, bo to była uchwała Sejmu, pod pretekstami proceduralnymi. Dlatego, że nieogłoszenie tej uchwały, proszę zwrócić uwagę, tak naprawdę może być dziś interpretowane jak próba chronienia przed odpowiedzialnością "grupy trzymającej władzę", sprawców afery Rywina. Jeśli do tego się dokłada działalność Prokuratury Apelacyjnej, też chroniącej sprawców afery Rywina. Bogu dzięki nastąpiła zmiana postanowienia w trybie decyzji Prokuratury Krajowej. Jeśli dodać do tego nominację Lecha Nikolskiego, to można mieć podejrzenia, że ci ludzie mają bardzo możnych protektorów.

Janina Paradowska. Panie pośle, tam jest kilka ekspertyz prawniczych, mówiących o tym, że to nie zostało do końca przegłosowane. A ja mam wątpliwości, dlatego, bo co innego mówił marszałek Oleksy, a co innego potem zdecydowano. Czy Pan odrzuca opinie prawników, konstytucjonalistów, pan jest prawnikiem. Czy to po prostu jest tak że sześć opinii, czy ileś, można wrzucić do kosza?

Jan Rokita: Nie, tam jest sytuacja dokładnie taka, że pan marszałek ogłosił wyniki głosowania i sam z własnej winy nie zastosował formuły, którą powinien był zastosować z urzędu: "stwierdzam, że Sejm uchwalił" i tak dalej. I wtedy to oznacza zakończenie procedury. Tych słów marszałek nie powiedział i w związku z tym, jeśli są opinie, które powiadają, że procedura z formalnego punktu widzenia...

Janina Paradowska: Wszystkie są takie.

Jan Rokita: ...nie została zakończone, to tak jest właśnie z winy marszałka. To marszałek powinien wyjść na trybunę sejmową, powiedzieć te słowa, a następnie ogłosić uchwałę. Wtedy wszystko jest zarówno w zgodzie z prawem, jak i w zgodzi z opiniami.

Janina Paradowska: A marszałek nie ogłasza, bo co innego ustaliliście na tym konwencie seniorów.

Jan Rokita: Nie, nie, to zupełnie inaczej. Wczoraj na konwencie seniorów doszło do bardzo ostrego sporu między mną a marszałkiem Oleksym, ponieważ domagałem się od pana marszałka bardzo twardo tego, ażeby ogłosił tę uchwałę i dopełnił tych wszystkich procedur. A marszałek, jak to marszałek Oleksy, miał wczoraj bardzo dobry humor i twierdził, że miesiąc sprawa może poczekać, że jak poczeka to wszystko to 27 sierpnia, to się nic nie stanie. W każdym razie stoimy w tym miejscu, że w wyniku tego wczorajszego sporu, pan marszałek był łaskaw przynajmniej termin wyznaczyć, w którym sprawa zostanie zdecydowana i to ma być 27 sierpnia.

Janina Paradowska: Czyli ja rozumiem, że po 27 sierpnia Platforma Obywatelska zacznie podpisywać wnioski o postawienie przed Trybunałem Stanu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, byłego premiera Leszka Millera i ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka, bo to jest konsekwencja przyjęcia tego raportu.

Jan Rokita: W moim przekonaniu w tej sprawie istnieje pewnego rodzaju kolejność rozsądna. Pani doskonale wie, że w tym raporcie są konkluzje, które są motywowane bardzo mocno, to są konkluzje dotyczące Jakubowskiej, Kwiatkowskiego Czarzastego, Millera.

Janina Paradowska: To są sprawy karne, nie Trybunału.

Jan Rokita: Trybunał Stanu to są też sprawy karne.

Janina Paradowska: Tak, ale dla innych osób.

Jak Rokita: I są wnioski, które są umotywowane słabiej, z punktu widzenia faktograficznego, to jest Nikolski na przykład. I są wnioski, które są umotywowano całkiem słabo, to jest wniosek dotyczący Aleksandra Kwaśniewskiego. W związku z tym zaczynanie tej kwestii od pana prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, jest postawieniem rzeczy z głowy na nogi. Mój Boże, nie z głowy na nogi, ale właśnie z nóg na głowę. Ponieważ Kwaśniewski różne winy ma, ma również winy w sprawie afery Rywina, bo się nie stawił na posiedzenie komisji i nie wyjaśnił tej sprawy, tylko chciał zaśpiewać i zatańczyć. Natomiast, na miły Bóg, Kwaśniewski nie jest sprawcą afery Rywina, więc...

Janina Paradowska: Czyli kolejność będzie jaka? Najpierw wnioski do prokuratury?

Jan Rokita: W moim przekonaniu pierwszą sprawą jest niezależny prokurator, który by zaczął w tej sprawie działać, nie tak, jak działa warszawska Prokuratura Apelacyjna, porządny akt oskarżenia do sądu. I dopiero wtedy, jak wpłynie porządny akt oskarżenia do sądu, można się zastanawiać nad tym, wobec kogo z oskarżonych należy zastosować równoległą odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu. Wszelka odwrotna kolejność byłaby tak naprawdę niczym innym jak polityczną awanturą.

Janina Paradowska: A pana zdaniem wobec kogo?

Jak Rokita: To, co próbował Lepper zrobić. Lepper przysłał do mnie pismo "Kwaśniewski pod trybunał. Niech się pan pod tym podpisze." Odpisałem mu...

Janina Paradowska: No to kto pod trybunał, panie pośle?

Jan Rokita: Zobaczymy. W moim przekonaniu tak naprawdę jeśli ktoś w Polsce z powodu i afery Rywina, i nie tylko afery Rywina, bo i prawdopodobnie afery Orlenu, pracuje do tej pory, czy zapracował bardzo mocno na Trybunał Stanu, to były premier. I w moim przekonaniu jest bardzo prawdopodobne, że materiał do tego, ażeby przed Trybunałem Stanu byłego premiera postawić, jest bardzo silny. Tylko, że o tym, jak ostatecznie powinny wyglądać wnioski, jakie powinny być w nich argumenty i w stosunku do kogo są przekonujące a do kogo nie, decydować muszą wybitni prawnicy. Ja uważam, że Trybunał Stanu to nie jest polityczna awantura, tylko do tego trzeba mieć porządnie zrobiony akt oskarżenia. Każdy prokurator, jeśli zamierza wnosić jakiż akt oskarżenia, to najpierw musi sprawdzić, czy on zawiera wystarczające argumenty, wystarczające podstawy. I wtedy można dopiero go wnosić. Politycy powinni nauczyć się postępować podobnie.