W kieszeni fartucha 44-letni Marcin C., ordynator oddziału neurologicznego Wojewódzkiego Szpitala dla Psychicznie i Nerwowo Chorych, miał 20 tys. zł. Resztę banknotów poupychał w swoim gabinecie. - Lekarza zatrzymaliśmy w środę o godz. 11, a przyjmował zaledwie od 8 - mówił nam Lesław Królikowski z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. - Może gdyby policja wkroczyła później, ta kwota byłaby wyższa?
Dolnośląscy policjanci zastosowali wobec lekarza prowokację. Jeden z nich udał pacjenta. Poprosił neurologa o wystawienie fałszywych papierów stwierdzających chorobę. Zapłacił 3 tys. zł. Chwilę potem do akcji wkroczyli funkcjonariusze. Oprócz gotówki znaleźli w gabinecie szczegółowe zapiski lekarza, od kogo i ile wziął.
- To dla nas szok - mówi Jan Kaczmarkiewicz, dyrektor bolesławieckiego szpitala. - Od razu zawiesiłem go w obowiązkach ordynatora oddziału.
Prokuratura ustaliła, że Marcin C. przyjmował lewych pacjentów w swoim prywatnym gabinecie, a później kierował ich do szpitala, gdzie wymyślał im choroby i wydawał fałszywe zaświadczenia. Niektórym chodziło o zwolnienia lekarskie, innym o dokumenty, na podstawie których mogliby dostać rentę czy odszkodowanie. - Sprawdzimy, którzy naprawdę byli chorzy, a którzy trafiali do szpitala za łapówki - mówi prokurator Królikowski.
Ordynator nie przyznaje się do winy. Wyznał za to, że na kontach ma 1,5 mln zł, w skrytce bankowej 200 tys. dol., a oprócz tego dom i trzy działki budowlane w Bolesławcu, mieszkanie we Wrocławiu i apartament w Kołobrzegu. Prowadzący śledztwo nie wykluczają zajęcia części majątku.
W ciągu kilku miesięcy na Dolnym Śląsku zatrzymano prawie 20 psychiatrów podejrzanych o wystawianie fałszywych dokumentów m.in. przestępcom.