Rafał Kalukin: Jestem przeciw legalizacji

Legalizować lekkie narkotyki? Serce podpowiada mi: Tak. Im więcej wolności w życiu, tym będzie ono znośniejsze. Rozum jednak ostrzega: nie tym razem. Ta wolność prowadzi do zniewolenia.

Zwolennicy legalizacji podnoszą fakt, że dostępność narkotyków na czarnym rynku jest praktycznie nieograniczona. Nie lepiej więc zalegalizować je i kontrolować popyt, zamiast udawać, że nie ma problemu? - pytają.

Sprzeciwiam się takiemu myśleniu. Gdybym włożył wiele wysiłku, pewnie i byłbym w stanie kupić broń. Czy dlatego należy ją zalegalizować?

Wiem, że państwo nie będzie w stanie całkowicie wyeliminować problem narkotyków. Ale musi zrobić wszystko, by go ograniczyć. Nie karać więzieniem, a podejmując się roli wychowawcy i terapeuty, zwłaszcza wobec młodzieży.

Ktoś powie: ale lekkie narkotyki są mniej szkodliwe niż wódka. Opinie ekspertów są w tej sprawie rozbieżne, więc opieram się na własnym doświadczeniu sprzed lat. Po tęgiej popijawie przychodzi potężny kac. Gdy mija, wszystko wraca do normy. Po skręcie zaś kaca nie ma, ale "coś" w środku zostaje. Nie wiem, czym jest to "coś", ale wiem, że ono jest. Znam zbyt wiele osób, które trawa wprowadziła w nerwice i depresje.

Jeszcze ktoś inny stwierdzi, że człowiek istota wolna, sam powinien podjąć decyzję, co robi ze swoim życiem - państwu od tego wara. Ja odpowiadam: człowiek jest wolny, ale zarazem nieracjonalny. Miewa skłonności do autodestrukcji, wbrew sobie i - bywa - ze szkodą dla otoczenia. Dlaczego więc państwo ma go w tym wspomagać?

Atrakcyjność miękkich narkotyków wzmaga to że, są owocem zakazanym. Ale gdy je zalegalizujemy, granica się przesunie. I kusić będą narkotyki mocniejsze, syntetyczne. Pojawią się pewnie argumenty "ekspertów", że ich szkodliwość też jest wyolbrzymiana, i debata wejdzie w kolejną fazę. Nim się obejrzymy, złamane zostanie kolejne tabu. A potem następne i następne...