W maju rutynową kontrolę na liniowcu przeprowadziła znana z surowości angielska Agencja Straży Morza i Wybrzeża (ASMiW). Od tego, co orzeknie we wnioskach pokontrolnych zależy los statku.
Alan Fairney, szef ASMiW: - Wyniki naszych testów są jednoznaczne. Użyte w konstrukcji kabin prysznicowych materiały nie spełniają standardów. Według nas tak poważne uchybienie może skutkować przymusowym zakazem wypływania w morze.
Felernym elementem okazał się ważący 50 kilogramów panel obudowy kabiny prysznicowej. Zamontowano go w 1300 kabinach. Element ten nie spełnia obowiązujących na morzu norm przeciwpożarowych. Zamiast wytrzymać w ogniu 30 minut, zapala się już po kwadransie. Dodatkowo zaczyna dymić i wydzielać niebezpieczne substancje. Jak podał kanał telewizyjny BBC News, który pierwszy nagłośnił sprawę, felerny element wyprodukowano w firmie Bella z Czosnowa pod Warszawa, produkująca kompozyty polimerowe. W Belli nie chciano nam w piątek udzielić żadnych informacji na ten temat.
Jak Agencja wpadła na to, by z milionów elementów wyposażenia statku zbadać akurat obudowy kabin prysznicowych? Według BBC, uwagę na panel zwrócili Czesi. Może to oznaczać, że donos pochodził z jednej z czeskich firm, która konkurowała i przegrała z Bellą.
Według przedstawicieli firmy Cunard - użytkownika statku - wymiana paneli może kosztować około pół miliona dolarów. Czy to oznacza, że Bella będzie musiała za to zapłacić? Nie jest to wcale przesądzone. Budowa statku, zwłaszcza tak ogromnego, to wielkie przedsięwzięcie, w którym biorą udział tysiące firm. Liniowiec był budowany we francuskim Hawrze przez koncern Alstom, który bierze odpowiedzialność za jakość całego statku. To on będzie więc najprawdopodobniej musiał pokryć koszty wymiany felernych elementów. Być może później zażąda zwrotu wydatków od Belli.
Sam Cunard, aby statek nie został uwięziony w porcie, zobowiązał się do montażu w każdej kabinie czujnika przeciwpożarowego. Chcąc uspokoić przyszłych pasażerów, ogłosił też, że jeszcze raz sprawdzi użyte na jednostce materiały.
Gorliwości Cunarda nie ma się co dziwić - każdy dzień pobytu w porcie to kilka milionów dolarów straty. Z drugiej strony firma nie może się narażać na ryzyko katastrofy. Gdy Queen Mary 2 wyruszała na oceany, obliczono, że jeśliby zatonęła, koszt samych odszkodowań mógłby sięgnąć 10 mld dolarów.
Statek jest największą w historii jednostką pasażerską. Łącznie z załogą gości na swoich pokładach około 4 tys. osób.