Belka ponownie premierem

I znów konsultacje. Nowym premierem prezydent zrobił wczoraj starego premiera - Marka Belkę

Belka - przypomnijmy - został premierem 2 maja i wtedy też przedstawił swój rząd. Następnie jego rząd nie uzyskał wotum zaufania w Sejmie. Teraz prezydent znów go powołał na premiera.

Belka wziął sobie do rządu tych samych ministrów co poprzednio. Z wyjątkiem ministra zdrowia. Minister Wojciech Rudnicki powołany 2 maja po kilku dniach zrezygnował z powodów zdrowotnych. Nowym ministrem zdrowia został Marian Czakański, ekonomista i finansista. I tylko on wczoraj dostał teczkę w prezencie od prezydenta.

Ceremonia zaprzysiężenia rządu była zwięzła. Prezydent Aleksander Kwaśniewski powtórzył, że jeśli Belka nie dostanie wotum zaufania Sejmu, to nowe wybory odbędą się tak jak wymaga konstytucja - w ciągu 45 dni. "Najprawdopodobniej" 8 sierpnia.

Od jakiego momentu liczą się te dni? Od dnia zarządzenia przez prezydenta wyborów. Czy prezydent musi je zarządzić zaraz po negatywnym dla rządu głosowaniu w Sejmie? Tego konstytucja wyraźnie nie mówi. PO proponowała niedawno, aby prezydent skorzystał z tej enigmatyczności konstytucji i zarządził wybory na czas powakacyjny, a nie - jak planuje - 8 sierpnia.

- Ci wszyscy, którzy sądzą, że będę naciągał konstytucję, mylą się - odpowiedział prezydent. Podkreślił, że nie jest to szantaż, lecz szacunek "dla konstytucji, którą współtworzyłem". I podtrzymał swoje poparcie dla Belki.

Kto poprze Belkę?

Tym razem Belce będzie o wiele łatwiej dostać poparcie. Potrzebna bowiem do tego będzie tylko zwykła większość głosów w Sejmie, a nie bezwzględna jak do tej pory. Wystarczy mu więc, że zagłosuje za nim choć o jeden poseł więcej niż przeciw niemu.

Optymistycznie brzmiał wczoraj sekretarz generalny SLD Marek Dyduch. - Jeszcze tydzień temu rządowi Marka Belki nie dawałabym więcej jak 30-40 proc. szans, dzisiaj oceniam je na 50 proc. - powiedział w Katowicach. - Mamy pomysł na to, żeby rozmawiać ponownie z naszymi potencjalnymi partnerami, czyli SdPl i PSL. Jest różnica w sposobie podejścia do poparcia rządu - dla SdPl to kwestia terminu, PSL chciało, żeby odejść od programu Hausnera - dodał.

- Uważamy, że możemy rozmawiać o niektórych elementach zmiany tego programu i wynik wyborczy do PE umożliwi lub uniemożliwi rozmowy. Z naszej strony jest pewnego rodzaju możliwość elastycznego podejścia - zaznaczył.

Co na to domniemani partnerzy SLD? PSL mówi twardo "nie". - Po raz 137 mówimy "nie" dla rządu Belki, zwłaszcza że pojawiły się dwa niepokojące akcenty w jego wystąpieniu - zapowiedź finalizowania negocjacji konstytucji europejskiej i nominacja finansisty na ministra zdrowia - powiedział Zbigniew Kuźmiuk, szef klubu PSL.

SdPl też powtarza to samo od kilku tygodni - poprze Belkę jeśli jego rząd podejmie się tylko ściśle określonych prac, m.in. zapewni ustawę zdrowotną, projekt budżetu, niektóre ustawy z planu Hausnera. SdPl chce, aby Sejm się samorozwiązał tak, aby wybory odbyły się 7 listopada. To mówił tydzień temu Marek Borowski, lider SdPl. Wczoraj Arkadiusz Kasznia, sekretarz klubu SdPl, trochę inaczej rozkładał akcenty. - Gdyby się z uzasadnionych powodów przeciągały prace Sejmu nad ustawą zdrowotną, to racjonalne byłoby przesunięcie terminu wyborów najpóźniej na połowę grudnia. To moglibyśmy przyjąć. Nie poprzemy jednak żadnych "krakowskich targów" w sprawie terminu wyborów i przeciągania tej kadencji Sejmu. Trafią do nas tylko racjonalne argumenty - zastrzega Kasznia.

Belka zapowiedział, że "w najbliższym czasie" będzie rozmawiał z klubami sejmowymi. - Decyzja, kiedy będzie głosowane wotum zaufania dla niego, jeszcze nie zapadła - powiedział nam wicemarszałek Sejmu Tomasz Nałęcz (SdPl).

Także on sądzi, że wybory 8 sierpnia to zły pomysł. - SLD uważa, że w sierpniu wygra Samoobrona. Sojusz liczy, że dzięki dobrym stosunkom z Samoobroną będą wspólnie rządzić - mówi Nałęcz. Ale i on ma nadzieję, że rozmowy z Belką coś zmienią.