Centralne Biuro Śledcze zlikwidowało fabrykę w połowie maja. Policjanci znaleźli tam specjalistyczne maszyny, półtorej tony tytoniu i ponad 300 tysięcy gotowych paczek papierosów. Fabryka działała od września ub.r., produkowała dziennie nawet 20 tys. paczek, towar "eksportowano" do Europy Zachodniej.
Aresztowano dziewięć osób: czterej Łotysze pracowali przy produkcji, dwaj Ormianie serwisowali maszyny, a trzech Polaków odpowiadało za zbyt. Jednym z aresztowanych jest Andrzej R., lokalny przedsiębiorca, niegdyś sponsor łomżyńskich sportowców i jednocześnie teść wpływowego prokuratora z Łomży Jacka Cholewickiego.
Budynki nielegalnej fabryki oraz posesja, na której stoją, należą właśnie do prokuratora i jego żony. - Ja się nie interesowałem działalnością mojego teścia - mówi nam Cholewicki, od dziesięciu lat szef Prokuratury Rejonowej w Łomży. - Zostałem uszczęśliwiony tą nieruchomością przez teścia w końcu listopada ub.r. Potem wydzierżawiła ją ode mnie jego spółka. Tyle mam do powiedzenia w tej sprawie.
W piątek prokurator Cholewicki był przesłuchiwany: - Jestem obwiniony o naruszenie pewnych zasad postępowania prokuratorskiego. Równocześnie toczy się przeciwko mnie postępowanie służbowe. Mam nadzieję, że zostanie doceniona moja dziesięcioletnia praca jako szefa. Ale liczę się z najgorszym.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że łomżyńska policja miała informacje o nielegalnej fabryce dużo wcześniej, nim do akcji wkroczyło CBŚ. Jednak z nieznanych powodów informacji nie wykorzystano. Sprawa wyszła na jaw, gdy łomżyński funkcjonariusz doniósł o wszystkim CBŚ.