Jeszcze w czwartek wicepremier Hausner proponował współpłacenie (drobne opłaty za wizyty u lekarza rodzinnego czy specjalisty), odpowiednie zapisy znalazły się w projekcie ustawy zdrowotnej. Teraz, podobno ku niezadowoleniu wicepremiera, z niego wypadły. - Ograniczanie popytu na usługi medyczne jest konieczne, ale nie powinno się w pierwszej kolejności obciążać pacjentów - wyjaśniał powody zmiany premier Marek Belka.
- Rząd nie ma nawet poparcia SLD. W tym parlamencie nie ma szans na żadną sensowną ustawę. Potrzebne są wybory. Pod koniec czerwca przedstawimy nasze założenia dotyczące reformy, a ustawa zdrowotna będzie pierwszym drukiem, którym się zajmie nowy parlament - zapowiada Elżbieta Radziszewska (PO).
- Żadna partia nie może sama stworzyć projektu ustawy, do tego konieczny jest rząd ze swoim zapleczem administracyjnym. Rolą partii jest porozumienie co do głównych elementów reformy, ale inicjatywa to zadanie rządu - uważa Marek Balicki (SdPl).
- Zaczyna się ostra gra polityczna, rząd musi walczyć z populizmem, który może uderzyć z każdej strony. Ta ustawa jest idealna, żeby pokazać, jak się kocha elektorat. Ta partia ogłosi zaraz, że leży jej na sercu los dzieci, tamta, że kombatantów, a jeszcze inna, że rolników - mówi Władysław Szkop (SdPl). Według niego nie powinno być opłat za wizyty u lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, ale należy je wprowadzić w specjalistyce. - To ograniczy niepotrzebne wizyty i przyniesie oszczędności liczone w setkach milionów złotych - uważa Szkop.
Balicki: - Czarny - i coraz bardziej prawdopodobny - scenariusz jest taki: nie ma porozumienia głównych partii, tworzy się jakąś ustawę, przychodzą wybory, nowy parlament i wszystko zaczyna się od początku.