Na ostatnim posiedzeniu rząd przyjął projekt autopoprawki do ustawy o przekształceniu szpitali w spółki prawa handlowego. Zgodnie z autopoprawką szpital, który przystąpi do restrukturyzacji, będzie się mógł ubiegać w dowolnym komercyjnym banku o kredyt, który zagwarantuje Bank Gospodarstwa Krajowego, a pośrednio skarb państwa. Dzisiaj raczej nie ma szans na kredyt, bo dla banku szpital nie jest wiarygodnym dłużnikiem.
- Dla mnie to jest dobre rozwiązanie, bo lepszego nikt nie wymyślił - twierdzi Marek Wójtowicz, dyrektor szpitala w Lubartowie i prezes Stowarzyszenia Menedżerów Opieki Zdrowotnej. Zastrzegł jednak natychmiast, że diabeł tkwi w szczegółach. - Nie jest sztuką wziąć kredyt, tylko go spłacić. Muszę więc wiedzieć, ile co miesiąc mogę przeznaczyć na spłatę raty kredytu, a to oznacza, że powinienem zarabiać więcej, niż wydaję. Bank nie udzieli kredytu na dłużej niż obietnica kontraktu z NFZ. W projekcie ustawy zdrowotnej jest zapisane, że kontrakty można zawierać maksymalnie na trzy lata, a żaden szpital nie spłaci kredytu w takim terminie. Chciałbym też wiedzieć, do jakiej wysokości będzie można wziąć kredyt, jaki okres karencji dostanę, zanim zacznę go spłacać i jaka będzie obowiązywała stopa procentowa - mówi.
Tego jeszcze nikt nie wie. Wicepremier Hausner spodziewa się, że kredyty gwarantowane przez skarb państwa będą tańsze, ale nie musi być tak, bo decyzja zależy od banków komercyjnych.
Statystycznie przynajmniej połowa długów szpitali wzięła się z powodu ustawy 203, czyli uchwalonych przez parlament przymusowych podwyżek płac dla pracowników medycznych, ale bez wskazania źródła ich finansowania. Większość pracowników ma już w rękach wyroki sądowe, że pieniądze im się należą. Nie wszyscy idą z nimi do komornika. Zdarza się jednak, że komornik blokuje konto szpitala, wypłaca zaległe pobory z odsetkami, ale za to załoga nie dostaje bieżącej pensji.
Zdaniem dyrektora Wójtowicza kredyt pomostowy może spełnić funkcję kroplówki - przywrócić siły, ale nie wyleczyć.
- Nie chcę komentować tego pomysłu - zarzeka się Mieczysław Sawa, starosta sandomierski - bo to nie jest żaden konkret. Od września ubiegłego roku rząd obiecuje nam restrukturyzację zadłużenia i cały czas są to obiecanki. Od projektu do uchwalenia jeszcze daleka droga i wszystko może się zdarzyć w Sejmie. Może w ogóle nie być żadnej ustawy. Tymczasem mój szpital jest w stanie krytycznym, a trzy czwarte jego zadłużenia to skutki nieszczęsnej ustawy 203.