To miała być największa fuzja w historii światowej gospodarki. Największa spółka świata, amerykański konglomerat General Electric, miał połączyć się z (także amerykańskim) koncernem elektrotechnicznym Honeywell International. Wartość transakcji szacowano na 43 mld dol.
Na transakcję zgodziły się władze antymonopolowe USA, które nie stwierdziły zagrożenia dla konkurencji. W lipcu 2001 r., jak grom z jasnego nieba, na firmy spadła decyzja Komisji Europejskiej. Koncernom nie wolno się połączyć - stwierdziła Bruksela - bo doprowadziłoby to do powstania quasimonopolu na rynku lotniczym, a zwłaszcza na rynku silników lotniczych.
Po połączeniu firma mogłaby oferować pakiet produktów: silniki odrzutowe (General Electric), awionikę (Honeywell), a do tego jeszcze finansowanie produktów (General Electric Capital Aviation Services - leasingowe ramię koncernu). Głównym argumentem była ekonomiczna teoria "pakietów". Twierdzi ona, że można zdominować rynek bez konieczności posiadania dominującego w nim udziału, ale za pomocą oferty uzupełniających się produktów.
Nietypowo uzasadniona decyzja Brukseli była ciosem, zwłaszcza dla ówczesnego prezesa GE, hiperambitnego Jacka Welsha. Ale nie tylko jego duma ucierpiała: GE musiał zwrócić Honeywellowi 35 mln dol., które ten ostatni wydał na przygotowanie tej fuzji. Po otrząśnięciu się z szoku, obie spółki zrezygnowały z planów mariażu i złożyły odwołanie od decyzji Komisji.
Europejskie młyny sprawiedliwości mielą powoli. Odwołanie GE trafiło na wokandę Sądu Pierwszej Instancji dopiero we wtorek. Wbrew pozorom, gra nie toczy się o pietruszkę. Obydwie firmy chcą sądowego precedensu, który wykaże, że "teoria pakietów" w ich przypadku nie została poparta żadnymi dowodami. I nie może mieć zastosowania w przyszłości - gdy koncerny będą chciały połączyć się z innymi firmami.
Ewentualne zwycięstwo koncernów przed unijnym trybunałem może mieć też dwie inne konsekwencje. Po pierwsze, zada cios wiarygodności Komisji Europejskiej. Władze amerykańskie już wówczas przestrzegały, że fuzja nie zagraża konkurencji. Waszyngton sugerował, że ta decyzja miała polityczny podtekst - miała chronić europejskiego producenta samolotów Airbusa przed wzrostem siły kluczowego gracza na rynku lotniczym, jakim jest General Electric.
Po drugie, sądowa wygrana otworzy drogę koncernom do pozwania Komisji Europejskiej o horrendalne odszkodowania.
Przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości toczy się sprawa, która także dotyczy "teorii pakietów" wykorzystanej do zablokowania innej fuzji. Chodzi o połączenie szwedzkiego producenta opakowań spożywczych TetraLaval i francuskiego Sidela (producenta maszyn do wytwarzania plastikowych butelek).
Bruksela zatrzymała tę fuzję w 2002 r., ale jeszcze w tym samym roku przegrała proces wytoczony jej przez TetraLaval przed Sądem Pierwszej Instancji. Sąd stwierdził, że analiza ekonomiczna urzędników Brukseli była błędna.
Komisja przystąpiła do kontrataku. - Zwróciła trybunałowi uwagę na to, że musi być ostrożny. Do tej pory bowiem to na Komisji Europejskiej spoczywał ciężar analizy ekonomicznej. Jeżeli jednak sąd zaczyna ją robić w czasie trwania procesu od nowa, to de facto zaczyna zastępować działania Komisji - powiedział "Gazecie" Alastair Sutton, partner w brukselskiej kancelarii prawnej White&Case.
Skuteczna obrona "teorii pakietów" będzie miała wpływ na sprawę wniesioną przez General Electric i Honeywell. - Ale tego połączenia nie da się cofnąć. Prywatne podmioty mają przecież prawo do ostatecznej decyzji - wyjaśniał Alexandre Vandencasteele, prezes TetraLaval.
To nie zmniejsza jednak determinacji Komisji. - Ta apelacja jest bardzo ważna dla właściwego funkcjonowania reżimu kontroli połączeń - powiedział Michel Petite, szef prawników Komisji Europejskiej. Jego słowa mogą oznaczać, że Bruksela także w przyszłości chce wykorzystywać "teorię pakietów".
Na wyroki w obydwu sprawach trzeba będzie poczekać kilka miesięcy. Jednak sukces Komisji jest w sprawie Tetry bardzo prawdopodobny: we wtorek doradca ETS (tzw. adwokat generalny) Antonio Tizzano potwierdził, że wyrok Sądu Pierwszej Instancji z 2002 r. był pełen błędów.