Jacek Gądek: Czy mamy prawo obawiać się ćwiczeń Zapad 2017?
Gen. Mirosław Różański: Historia zna liczne przykłady rozpoczęcia prawdziwych konfliktów pod przykrywką ćwiczeń - inwazja na Czechosłowację w 1968 r. czy też wojna z Gruzją w 2008 r.
A w tym dzisiejszym przypadku?
W przypadku ćwiczeń Zapad 2017 szansa na to jest nikła. Pamiętajmy, że realnie może ćwiczyć do 100 tys. żołnierzy. W sumie jednak nie należy się bać jakiejś otwartej agresji na Ukrainę czy państwa bałtyckie. Sądzę, że warunki do rozpoczęcia przez Rosję kolejnej operacji militarnej nie zostały spełnione.
Czym więc są te ćwiczenia?
Zapad 2017 to sprawdzian dla sił zbrojnych i działania w sferze informacyjnej prowadzone zarówno na użytek wewnętrzny (społeczeństwo Rosji i Białorusi), jak i na wywarcie wpływu na opinię publiczną państw NATO i sąsiadów Federacji Rosyjskiej.
Czyli także Polski. Jakie znaczenie ma fakt, że Zapad 2017 ma się odbywać dosłownie kilometry od naszej granicy?
Przedsięwzięcia o scenariuszu zaczepnym, agresywnym i antyzachodnim - realizowane z dużym rozmachem operacyjnym szczególnie w pobliżu granic państw NATO oraz Ukrainy - mają charakter demonstracji siły i będą zawierać elementy zastraszania głównie krajów bałtyckich i Polski.
Na ile istotny w tych manewrach jest sygnał polityczny wysyłany przez Rosję i Białoruś?
Zapad 2017 w narracji Kremla stanowi odpowiedź na działania Sojuszu Północnoatlantyckiego związane z rozbudową potencjału i infrastruktury wojskowej w bezpośrednim sąsiedztwie obszaru Federacji Rosyjskiej. Będzie okazją do pokazania nowego sprzętu wojskowego wprowadzanego do wyposażenia rosyjskich i białoruskich sił zbrojnych.
Manewry będą prowadzone z dużym rozmachem operacyjnym oraz będą zawierać elementy zastraszania głównie krajów bałtyckich i Polski. Są one obliczone na osiąganie celów strategicznych i politycznych Moskwy.
Czy nasi wschodni sąsiedzi jedynie - może bezproduktywnie - prężą muskuły?
Rosyjskie władze traktują ćwiczenia z wojskami oraz niezapowiedziane sprawdziany osiągania wyższych stanów gotowości bojowej (OWSGB), rodzajów sił zbrojnych (SZ) oraz jednostek poszczególnych okręgów wojskowych jako najważniejszy element rozwijania ich zdolności bojowej.
Priorytetowym celem Rosjan będą działania z zakresu A2/AD...
...czyli ćwiczenie, jak blokować siłom NATO dostęp i manewrowanie w regionie Bałtyku i Morza Czarnego...
...z wykorzystaniem przeciwlotniczych zestawów rakietowych, przeciwokrętowych pocisków rakietowych BAL, środków walki elektronicznej i okrętów podwodnych. W trakcie ćwiczenia Zapad 2017 systemy Iskander-M prawdopodobnie zostaną przerzucone z Rosji do Obwodu Kaliningradzkiego.
Po co Rosjanie ukrywają faktyczną liczbę żołnierzy uczestniczących w tych ćwiczeniach?
To nie jest nowy zabieg rosyjskiego ministerstwa obrony. Stosują go od ćwiczenia Zapad 2009 - ma to na celu ograniczenie możliwości obserwowania niektórych etapów ćwiczeń.
Jak?
Deklarowana corocznie przez rosyjskie ministerstwo liczba uczestników nigdy nie przekracza 13 tys. żołnierzy. Znacząco ogranicza to oficjalne możliwości monitorowania manewrów przez państwa-sygnatariuszy Dokumentu Wiedeńskiego z 1999 r. "O budowie wojskowych środków zaufania i bezpieczeństwa w Europie". Rosyjski resort obrony jednocześnie prowadzi w tym samym czasie i na podobnym tle strategicznym sprawdziany osiągania wyższych stanów gotowości bojowej jednostek ćwiczącego okręgu wojskowego oraz inne manewry wojskowe. W przedsięwzięcia te jest zaangażowanych często ponad 100 tys. żołnierzy.
Rosja deklarowała za każdym razem, że jednorazowo w manewrach będzie uczestniczyło 12,5-13 tys. żołnierzy. Strona rosyjska tylko w okresie ostatnich 3 lat zrealizowała ponad 10 niezapowiedzianych sprawdzianów gotowości bojowej bez powiadamiania partnerów z NATO o planach wzmożonej aktywności szkoleniowej swoich sił zbrojnych.
Ćwiczenia o charakterze strategiczno-operacyjnym i operacyjnym są prowadzone na tak szeroką skalę również na użytek wewnętrzny Rosji. Mają stanowić potwierdzenie efektów reform zainicjowanych w rosyjskiej armii po 2008 r. oraz programu zbrojeń na lata 2011-20 - szczególnie wobec obecnych problemów budżetowych spowodowanych m.in. spadkiem cen ropy oraz sankcjami ekonomicznymi wprowadzonymi przez USA i Unię Europejską w 2014 r.
Wedle scenariusza Zapad 2017 sojusz rosyjsko-białoruski będzie walczył przeciw armii hipotetycznej Wejsznorii. Ta wymyślona kraina zajmuje region Białorusi i jest wspierana przez wymyślone kraje, Wesbarię i Lubienię, które znajdują się tam, gdzie w rzeczywistości leżą Polska, Litwa i Łotwa. To prowokacyjny scenariusz czy norma na takich manewrach?
Założenia Zapad 2017 uwzględniają zagrożenia dla bezpieczeństwa Państwa Związkowego Białorusi i Rosji wynikające z rozbudowy przez NATO potencjału militarnego, infrastruktury wojskowej oraz wzrostu aktywności szkoleniowej sił NATO na terytorium Polski i krajów bałtyckich.
Ich scenariusz będzie obejmował prowadzenie przez armie rosyjską i białoruską operacji obronnej na terenie Białorusi, Obwodu Kaliningradzkiego i północno-zachodnich obwodów Rosji po agresji ze strony NATO. Manewry Zapad 2017 mają być realizowane na obszarze Półwyspu Kolskiego, północno-zachodnich i zachodnich obwodów Rosji oraz na Białorusi.
Jak spodziewana skala Zapad 2017 (czyli nawet 100 tys. żołnierzy) prezentuje się w porównaniu do ćwiczeń Anakonda 2016, które organizowaliśmy w Polsce?
Organizowane na terenie Polski sojusznicze ćwiczenia Anakonda 2016 były największymi manewrami w III RP. Uczestniczyło w nich 31 tys. żołnierzy NATO. Zaproszono obserwatorów na zasadach określonych przez OBWE. Z zaproszenia skorzystało 11 z 46 zaproszonych państw - w tym Białoruś.
A Kreml?
Rosjanie nie skorzystali z zaproszenia.
Obserwatorzy spędzili w Polsce cały tydzień, wizytując oddziały biorące czynny udział w ćwiczeniach, dowództwa oraz sztaby. Pod tym względem ćwiczenia Zapad 2017 mają zupełnie odmienny charakter. Rosjanie nie są aż tak otwarci na współpracę.
Szwecja i państwa NATO prowadzą teraz własne manewry Aurora 17. To oczywista kontra wobec Rosjan?
Oficjalne dane, czyli 12,7 tys. żołnierzy uczestniczących w ćwiczeniach Zapad 2017, to wbrew pozorom nie jest wiele. Są to siły niewystarczające do inwazji na Polskę czy kraje bałtyckie. Dla porównania - ćwiczenia Anakonda 2016 zgromadziło 31 tys. żołnierzy, a w zaplanowanych na koniec września ćwiczeniach Dragon 2017 udział weźmie 17 tys. żołnierzy i kilka tysięcy sztuk sprzętu wojskowego. Faktycznie równocześnie z Zapad 2017 organizowane są największe od 20 lat ćwiczenia wojskowe Aurora 2017. Uczestniczyć w nich będzie 19 tys. żołnierzy, w tym żołnierze z państw NATO.
Prowadzenie tak wielkich i konkurencyjnych manewrów niesie ryzyko - choćby przypadkowych - incydentów między NATO a Rosją?
W założeniach Kremla Zapad 2017 ma być sygnałem skierowanym do NATO, że Rosja jest gotowa na konfrontację w przypadku naruszenia jej narodowych interesów. Ma to szczególne znaczenie w sytuacji zaostrzenia się w ostatnim czasie relacji na linii Moskwa - Waszyngton. Jest to związane z wprowadzonymi w sierpniu przez USA dodatkowymi sankcjami wobec Kremla i znaczącym ograniczeniu przez władze rosyjskiego personelu ambasad i konsulatów USA w Rosji.
Dlatego strona rosyjska może zdecydować o przeprowadzeniu w trakcie ćwiczenia Zapad 2017 prowokacji na granicy z Ukrainą lub państwami bałtyckimi oraz wywoływać incydenty lotnicze i morskie głównie na obszarze Bałtyku. Zmianie na bardziej agresywny może także ulec scenariusz etapów Zapad 2017 prowadzonych na terytorium Rosji. Natomiast przy braku takich zachowań Rosja będzie podnosiła kwestię bezzasadności obaw NATO o bezpieczeństwo swojej wschodniej flanki oraz działań Sojuszu na rzecz jej wzmocnienia.
A co za tymi ćwiczeniami Rosjan może się kryć?
Manewry Zapad 2017 mogą stanowić także próbę odwrócenia uwagi od możliwego wzrostu rosyjskiej aktywności wojskowej na Ukrainie i w Syrii.
Szczególnym polem potencjalnej konfrontacji w trakcie Zapad 2017 mogą być prowokacje rosyjskie wymierzone w sojusznicze siły lotnicze w ramach misji NATO Air Policing, tj. obrony przestrzeni powietrznej Litwy, Łotwy oraz Estonii. A także w siły lądowe NATO w ramach batalionowych grup bojowych Enhanced Forward Presence.
Stosunkowo łatwiejsze chwyty Rosjanie mogą zastosować wobec samolotów państwa pełniącego dyżur Air Policing. Od 1 września bałtyckiego nieba strzegą amerykańskie myśliwce z dowództwa Sił Powietrznych USA w Europie, które wysłało podwojony zestaw sił i środków do baz lotniczych w Szawłach na Litwie oraz Amari w Estonii.
Czy Kreml może po ćwiczeniach Zapad 2017 wymusić na Białorusi powstanie rosyjskiej lotniczej bazy wojskowej w tym kraju?
Zakup nowoczesnego sprzętu i uzbrojenia przez polskie Sił Zbrojne powoduje powściągliwość Rosji co do planów budowy baz wojskowych bezpośrednio w pobliżu naszej granicy. Zasięg niektórych środków, w tym rakiet powietrze-ziemia JASMM o zasięgu 370 km, a w wersji zmodernizowanej 1000 km (Polska zakupiła te rakiety za ok. miliard złotych - red.), to zapewne jeden z najpoważniejszych elementów analiz sztabowych w Ministerstwie Obrony Rosji.
Jak Polska, militarnie i politycznie, powinna odpowiedzieć na Zapad 2017?
Powinniśmy to ćwiczenie obserwować wszystkimi dostępnymi środkami z uwagi na bliskość teatru ćwiczenia, a następnie wyciągnąć wnioski, które powinny być wykorzystane przy programowaniu rozwoju własnego potencjału.
Budowa sojuszniczych zdolności na terytorium Polski jest właściwym krokiem, lecz wymaga kolejnych spójnych ruchów w ujęciu i narodowym, i koalicyjnym. Wzmocnienie rzeczywistych zdolności bojowych NATO, w tym Polski, na wschodniej flance Sojuszu, wykraczających poza wymiar odstraszania, to melodia dalekiej przyszłości.
Analiza w NATO ćwiczeń Zapad najprawdopodobniej pokaże, że dotychczasowa budowa sojuszniczych zdolności na terytorium Polski jest właściwym krokiem, lecz wymaga kolejnych spójnych ruchów. Wysunięte, wielonarodowe pododdziały Paktu są jedynie elementem odstraszania. Daleko im zaś - i całemu militarnemu kompleksowi sojuszniczemu - do osiągnięcia rzeczywistej zdolności bojowej.
Od lat pada argument, że jest kłopot z mobilnością wojsk NATO, które miałyby przyjść z odsieczą w razie agresji na Polskę.
I w dalszym ciągu jedną z największych bolączek NATO, w tym Polski, jest możliwość szybkiego przerzutu sił operacyjnych. Zapowiedzi zwiększenia nakładów obronnych, w tym państw położonych bezpośrednio na wschodniej flance NATO, to też melodia dalekiej przyszłości.
Rząd chce stopniowego zwiększania wydatków obronnych od dzisiejszych 2 do 2,5 proc. PKB do roku 2030. Na tle innych państw to dużo...
Stawiana jako wzór Polska rzeczywisty i niewielki postęp, zgodnie z zapowiedziami i nie zatwierdzonymi planami MON, ma osiągnąć najwcześniej za 4 lata.
W ubiegłym roku wszystkie europejskie państwa NATO wydały na obronność 1,47 proc. PKB. A przyjęte w Pakcie minimum to 2 proc. To wygląda na czynienie się bezbronnymi na własne życzenie?
Zmianom w NATO nie sprzyja niestabilna atmosfera polityczna w samym Pakcie, spowodowana głównie rozbieżnościami na linii Berlin-Waszyngton. NATO mozolnie buduje swoje rzeczywiste zdolności bojowe, w tym organiczne, wykraczające poza wymiar odstraszania. Sukcesywnie wzmacniany arsenał wywiadowczo-informacyjny Sojuszu wspomaga proces podejmowania decyzji polityczno-wojskowych. Rozbudowa sił zbrojnych poszczególnych 29 państw członkowskich i rzeczywiste zwiększenie wydatków obronnych pozostają na tym etapie w sferze deklaracji.
*Mirosław Różański - generał broni rezerwy, doktor nauk o obronności, prezes Fundacji Bezpieczeństwa i Rozwoju STRATPOINTS, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych.
Duda na Święcie Wojska Polskiego: "To nie jest armia prywatna!"