Artur ze Świebodzina nie żyje. Strażak zmagał się z chorobą. "Odszedł na wieczną służbę"

Mł. asp. Artur Nowaczyk zmarł w poniedziałek 31 lipca. Funkcjonariusz komendy państwowej straży pożarnej w Świebodzinie od czterech lat zmagał się z nowotworem jelita. Mężczyznę pożegnała rodzina, przyjaciele ze straży pożarnej oraz wielu ludzi wdzięcznych za jego służbę.

Smutną informację o śmierci strażaka opublikowała w mediach społecznościowych żona - Aleksandra Nowaczyk. Mężczyzna od lat zmagał się z rakiem jelita, na którego zapadł pomimo młodego wieku i zdrowego trybu życia. Ceremonia pogrzebowa odbyła się w środę 2 sierpnia. Po mszy świętej, która rozpoczęła się o godzinie 8 w kościele im. Świętego Alberta w Zielonej Górze, goście uroczystości udali się na ostatnie pożegnanie zmarłego w kaplicy na Nowym Cmentarzu, mieszczącym się przy ul. Wrocławskiej.

Zobacz wideo Zielona Góra. Rowerzysta przewrócił się na rondzie. Po chwili najechał na niego samochód

Rodzina i przyjaciele żegnają zmarłego strażaka

Bardzo dziękuję Wszystkim, którzy Nas wspierali w tym trudnym czasie. Artur stoczył heroiczną walkę o swoje życie, dla mnie jest bohaterem. W ostatnim czasie bardzo cierpiał, ciężko nam było patrzeć na jego męki, dobrze, że już odpoczywa… Jeszcze kiedyś się spotkamy

- napisała Aleksandra Nowaczyk na Facebooku.

Wiadomość o śmierci Artura Nowaczyka opublikowała na swoim profilu również Straż Pożarna w Świebodzinie. "Z głębokim smutkiem informujemy, że w dniu 31 lipca 2023 roku po długiej walce z chorobą odszedł na wieczną służbę funkcjonariusz Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Świebodzinie mł.asp. Artur Nowaczyk" - czytamy w nekrologu.

Artur Nowaczyk - mężczyznę wspierali ludzie z całej Polski

Artur Nowaczyk pochodził z Zielonej Góry. Służbę pełnił na Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej (KP PSP) w Świebodzinie. Problemy zdrowotne Artura Nowaczyka rozpoczęły się cztery lata temu. Pierwszymi niepokojącymi objawami były bóle brzucha. Po pierwszej wizycie podejrzewaną przyczyną było zapalenie wyrostka robaczkowego. Mężczyźnie przepisane zostały wówczas antybiotyki.

Późniejsze nasilenie niepokojących objawów doprowadziło rodzinę do podjęcia decyzji o wizycie w prywatnym ośrodku. Wykonane wówczas badanie USG wykazało istnienie guza na jelicie - miał już wtedy wielkość ok. 10 centymetrów. Stwierdzono również przerzuty do otrzewnej.

Historia Artura Nowaczyka poruszyła wielu ludzi. Gdy okazało się, że szansą na ocalenie życia strażaka może okazać się immunoterapia przeciwnowotworowa, pieniądze na kosztowne leczenie pomogli zgromadzić również wolontariusze oraz uczestnicy zbiórek i licytacji. To między innymi dzięki ich wsparciu Artur Nowaczyk mógł podjąć się specjalistycznej terapii w mieszczącym się w niemieckiej Kolonii Immun-Onkologisches Zentrum Köln (IOZK).

Więcej o: