Według "Tygodnika Podhalańskiego", który jako pierwszy poinformował o zaginięciu mężczyzny, Paweł Brel jest białoruskim dziennikarzem, który emigrował z kraju, "ze względu na represje ze strony reżimu Aleksandra Łukaszenki". W Polsce nadal pracował na rzecz wolnej i demokratycznej Białorusi. Z uwagi na słabą kondycję psychiczną 6 lipca wyjechał z Warszawy, aby osiedlić się w Bukowinie Tatrzańskiej. Dwa dni później rodzina i znajomi utracili z nim wszelki kontakt.
Paweł Brel zaginął 8 lipca. Policja w Warszawie została poinformowana o jego zaginięciu cztery dni później 12 lipca. Według informacji przekazanych przez "Tygodnik Podhalański" zaginięcie próbowano zgłosić 11 lipca, jednak dyżurny miał nie przyjąć zawiadomienia ze względu na późną porę. W wyniku pracy stołecznej policji pozyskano bilingi z telefonu zaginionego, które potwierdziły jego ostatnie logowanie 8 lipca około godziny 22. Z informacji przekazanych przez bliskich ofiary wynikło jednak, że dane te nie zostały przesłane do policji w Rabce-Zdroju (woj. małopolskie). Do poszukiwania mężczyzny nie został także zaangażowany GOPR. W sobotę 22 lipca przyjaciele zaginionego i ochotnicy spośród białoruskich uchodźców mają rozpocząć poszukiwania na własną rękę.
Rysopis Pawła Brela: szczupły mężczyzna po 30. roku życia, włosy długie, okulary w prostokątnej oprawie, 185-190 cm wzrostu, prawdopodobnie ubrany w szary T-shirt. W chwili zaginięcia był w złym stanie psychicznym. Poszukujący proszą o wszelkie informacje, które mogłyby pomóc w odnalezieniu zaginionego za pośrednictwem Telegramu: LABALEKA lub pod numerem telefonu: 733 782 880.
Paweł Brel od czasu wyjazdu z Warszawy 6 lipca był w stałym kontakcie z bliskimi. Poinformował ich między innymi o tym, że w pociągu, którym zamierzał dojechać z Krakowa do Poronina, został okradziony. Stracił wówczas pieniądze i dokumenty. Ostatecznie przez przypadek wysiadł z pociągu kilka przystanków wcześniej na stacji w Chabówce. Według relacji serwisu 24tp.pl w czwartek 6 lipca o godzinie 14 zameldował się w pensjonacie w Rabce-Zdroju, który opuścił następnego dnia o 10 rano. Później około godziny 19 widziany był jeszcze na ławce na ulicy Zakopiańskiej.
Noc z 7 na 8 lipca spędził w wieloosobowym pokoju w nieokreślonym dotąd hostelu. Ostatni raz widziany był 8 lipca wieczorem na stacji benzynowej "Tapi" przy ulicy Zakopiańskiej w Rabce-Zdroju. Potwierdziła to między innymi obsługa obiektu. Kontakt z mężczyzną urwał się około godziny 22. Wcześniej poinformował swoich znajomych o tym, że planuje przespać się na pobliskiej budowie.