W nocy z piątku na sobotę (z 14 na 15 lipca) w centrum Krakowa doszło do wypadku. Koło godziny 3 samochód osobowy zjechał na nadbrzeże mostu Dębnickiego i zatrzymał się na murku oporowym pod mostem. Strażakom udało się przybyć na miejsce w cztery minuty. Z rzecznikiem Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie, mł. kpt. Hubertem Ciepłym rozmawiała Wirtualna Polska.
Strażak przyznał, że wyjazd do wypadków to ich codzienna praca. - Tu jednak od początku wiedzieliśmy, że samochód wypadł z jezdni, leży na dachu i nikt z niego nie wychodzi. W takich sytuacjach trzeba spodziewać się wszystkiego - dodał. Okazuje się jednak, że strażacy nie zdawali sobie sprawy, że w pojeździe znajduje się czterech mężczyzn. - Zgłaszający też tego nie wiedział. I to są dla nas trudne sytuacje, na które trudno jest się przygotować - podkreślił.
Rzecznik strażaków zwrócił także uwagę, że tego typu wypadki nie zdarzają się często. - To się zdarza naprawdę rzadko, że na miejscu giną cztery osoby. Widziałem niejeden poważny wypadek, ale w tej skali w trakcie mojej zmiany jeszcze nie. Dla każdego z ratowników na miejscu to jest silne przeżycie. Ale to może spotkać każdego, gdziekolwiek w Polsce - przyznał.
W akcji ratunkowej wypadku przy moście Dębnickim brało udział ponad 20 strażaków. Żaden z pasażerów nie przeżył zdarzenia. Najstarszy z mężczyzn miał 24 lata. Do sieci trafiło nagranie z monitoringu, na którym widać, jak przy dużej prędkości tuż przed wypadkiem samochód wpada w poślizg. "Ku przestrodze i z prośbą o zachowanie bezpieczeństwa na drogach publikujemy film z monitoringu" - napisała telewizja.krakow.pl, która udostępniła wideo w mediach społecznościowych. Można zobaczyć je w tekście powyżej.