Grupa Storror powstała w 2010 roku w Wielkiej Brytanii. Tworzy ją siedmiu parkourowych i freerunningowych sportowców. Skaczą z mostów, wspinają się na budynki i ich ruiny, eksplorują w różnych częściach świata, a wszystkim dzielą się na platformie YouTube (ponad osiem milionów subskrypcji). Tym razem odwiedzili Gdynię.
Torpedownia na Babich Dołach została wybudowana na kesonach zatopionych w odległości ok. 300 m od brzegu na Zatoce Gdańskiej. "Po wojnie nie była odnawiana i z czasem popadła w ruinę, a basen portu uległ zamuleniu" - wyjaśnia portal trojmiasto.pl. Sportowcy z grupy Storror dostali się tam przy pomocy pontonu. Gdy tylko dotarli na miejsce, wdrapali się na konstrukcję z czasów II wojny światowej i zaczęli tzw. urban exploring (urbex).
Brytyjczycy zainteresowali się mało stabilną kładką - a właściwie czterema metalowymi pasami, dzięki którym w mało bezpieczny sposób można dostać się na drugą część obiektu. Konstrukcja była na tyle "ciekawa", że mężczyźni zaczęli po niej chodzić - do czasu.
W trakcie trzeciej przechadzki skorodowana część kładki runęła. Jak widać na udostępnionym przez grupę nagraniu, sportowiec w ostatnim momencie złapał się jednego z elementów, wdrapał się i ostrożnym krokiem wrócił na ruiny torpedowni.
Zdarzenie mogło skończyć się tragicznie. Tuż pod mężczyzną znajdował się betonowy element. Sportowiec wyznał, że w ułamku sekundy instynktownie podjął decyzję, by nie rzucać się do wody, a utrzymać na konstrukcji. - Teraz już nie jest tak źle, ale czuję dziwny ból w okolicach pachy - powiedział. - Nie cierpię, kiedy ludzie oglądają takie sytuacje i mówią, co i kto powinien zrobić. Tak, jakby w tym momencie mózg dawał im czas na wybór: A czy B. Tak nie jest - podsumował.