Wyrok dla Henryka C. zapadł w styczniu 2023 roku. Skazywał on właściciela kamienicy na dwa lata pozbawienia wolności. Mężczyźnie początkowo groziło do ośmiu lat więzienia. Zgodnie z orzeczeniem sądu miał zapłacić od 2 do 5 tysięcy złotych zadośćuczynienia dla pokrzywdzonych. W tym tygodniu sąd w Szczecinie (woj. zachodniopomorskie, powiat szczeciński) rozpatrywał złożoną apelację.
Sąd Apelacyjny w Szczecinie zdecydował o złagodzeniu wyroku dla Henryka C. - Sąd II instancji obniżył wyrok do roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata - poinformował Robert Bury, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Szczecinie, cytowany przez "Kurier Szczeciński". Rzecznik dodał, że orzeczenie w pozostałym zakresie zostało utrzymane. Ojciec Michałka zapowiedział w rozmowie z Onetem, że rodzina nie zamierza się poddawać. - Dzień po ogłoszeniu została przesłana skarga na wyrok do Prokuratora Generalnego i ministra sprawiedliwości. Wierzymy, że zostanie wniesiona kasacja do Sądu Najwyższego ze względu na wskazane uchybienia, które miały istotny wpływ na wydane orzeczenie. Dla nas jako rodziców wyrok jest nie do przyjęcia i zamierzamy walczyć o sprawiedliwość, aż wyczerpiemy wszelkie możliwości - oznajmił pan Grzegorz.
Jak informowaliśmy, w 2020 roku właściciel kamienicy w Kamieniu Pomorskim (woj. zachodniopomorskie) chciał przeprowadzić deratyzację w mieszkaniu, które wynajmował. W tym celu kupił silną trutkę, nazywaną przez ekspertów "następcą cyklonu B". Opary substancji doprowadziły do zatrucia syna lokatorów, 14-miesięcznego Michała, i jego matki, którzy trafili do szpitala w Boże Narodzenie. Mimo starań lekarzy dziecko zmarło po kilku godzinach z powodu trucizny.
- Jest to preparat, który w wyniku reakcji z wilgocią w powietrzu uwalnia gaz, fosforowodór, który jest następcą gazu stosowanego w latach 80. do zwalczania szkodników, czyli cyjanowodoru, popularnie zwanego cyklonem B - mówił w "Uwadze" TVN Michał Żak, specjalista ds. deratyzacji. - Jest to środek tak toksyczny, że już bardzo mała ilość, dokładnie 0,098 miligrama na litr powietrza, potrafi zabić. A w przypadku dziecka - wiadomo, pojemność płuc jest bardzo mała i jeden wziew prawdopodobnie doprowadził do obrzęku płuc i zatrzymania akcji serca - podkreślił ekspert.