Rybnik. Zderzył się z ciężarówką. Jest podejrzany o usiłowanie zabójstwa żony

W Rybniku trwa proces Roberta M. Prokuratura oskarżyła mężczyznę o usiłowanie zabójstwa swojej żony. Zdaniem śledczych miał wyłączyć poduszkę powietrzną po stronie pasażera, a następnie spowodować wypadek.

Zdaniem prokuratury 39-letni Robert M. we wrześniu 2022 roku usiłował zabić swoją partnerkę. W czasie podróży z Połomi do Rybnika (woj. śląski) między małżonkami miało dojść do kłótni. Według ustaleń mężczyzna nagle miał nagle przyspieszyć, a następnie na rybnickiej ulicy Chwałowickiej celowo wjechać w ciężarowe auto. Kobieta doznała urazu kręgosłupa lędźwiowego. 

Zobacz wideo Nagranie wypadku na trasie S12. Cztery osoby trafiły do szpitala

Rybnik. Poszkodowana: On to zaplanował

Proces w sprawie ruszył w czerwcu 2023 roku. - To były sekundy, zdążyłam nogi unieść w górę, bo wiedziałam, że nie da się uniknąć zderzenia, bałam się, że będę miała zmiażdżone kończyny - mówiła na pierwszej rozprawie poszkodowana Małgorzata M. - Mój mąż, jak gdyby nigdy nic wyszedł po wypadku z auta i położył się na trawniku. Obcy ludzie mnie ratowali, nie on. On to zaplanował - dodała. Prokuratura od początku zarzucała mężczyźnie, że zanim spowodował wypadek, wyłączył po stronie pasażera poduszkę powietrzną. Zdaniem biegłego, który zajmuje się rekonstrukcją zdarzenia, samochód Roberta M. był sprawny technicznie. - Kierowca musiał widzieć, że kontrolka sygnalizuje wyłączoną poduszkę pasażera i zlekceważył ten komunikat - ocenił w piątek (30 czerwca) podczas kolejnej rozprawy. 

W piątek (30 czerwca) zeznawał także policjant, który we wrześniu 2022 roku brał udział w akcji ratunkowej. Jak stwierdził, kobieta tuż po wypadku mówiła, że to wina jej męża. - Miał pełną świadomość tego, co robi. Takie same wrażenie odnieśli świadkowie - zeznał funkcjonariusz. Kolejna rozprawa odbędzie się 6 września o godz. 10. Za usiłowanie zabójstwa Kodeks karny przewiduje od ośmiu do 15 lat więzienia, 25 lat pozbawienia wolności albo nawet dożywocie.

"Ja ci ku*** pokażę, jak się robi na złość"

Robert M. nie mieszka z Małgorzatą od czerwca 2022 roku - pisał portal Rybnik Nasze Miasto. - W naszym małżeństwie od dawna nie działo się dobrze. Było to spowodowane tym, że wbrew woli mojej żony porzuciłem pracę za granicą i powróciłem do Polski. Awantury się nasilały. Nie jestem bez winy, bo nieraz podnosiłem na Gosię głos, ale Gosia nie pozostawała dłużna. Zdarzało się, że uderzała mnie wieszakiem od kaloryferów, wielokrotnie wyrzucała mnie z domu, krzyczała, że jestem nikim, nic mi się nie należy. Kilka dni przed wypadkiem dostałem wiadomość od żony, że ona mnie zniszczy i że to był ostatni raz, kiedy zrobiłem jej na złość z samochodem - mówił w sądzie 39-latek, dodając, że nie chciał zabić swojej partnerki. - Kiedy rozpocząłem manewr wyprzedzania, auto było już na lewym pasie, Gosia albo szarpnęła kierownicą auta, albo wykonała gest, jakby chciała to zrobić. Kiedy to się stało, skierowałem wzrok na żonę. Powiedziałem do niej: Co ty robisz? Chcesz nas pozabijać? Gosia w kłótniach potrafiła być bardzo agresywna i nawet wyrządzić mi krzywdę, dlatego cały czas na nią patrzyłem, bo nie wiedziałem, co robi. Żona sięgała wtedy do torebki, która leżała przy jej nogach. Dodam tutaj, że kiedyś żona groziła mi użyciem noża. Trzymała go nad moją głową. Miałem obawy, że może mi zrobić krzywdę - powiedział. Poszkodowana przedstawiła inny przebieg wydarzeń. - Krzyczałam: "co robisz?!". Ostatnie słowa, jakie usłyszałam od niego, brzmiały: "Ja ci ku*** pokażę, jak się robi na złość". Wiedziałam, że wjedziemy w tę ciężarówkę, zdołałam tylko unieść nogi - relacjonowała.

Więcej o: