Historię Mikołaja Jerofiejewa opisywaliśmy już dwa lata temu. Prokuratura Rejonowa w Legnicy sformułowała wówczas akt oskarżenia przeciwko małżeństwu, które prowadziło fermę drobiu w Lisowicach (woj. dolnośląskie). Według śledczych Rosjanin przez 23 lata "był zmuszany do katorżniczej pracy, głodzony, poniżany i bity". Choć Alicja i Jan Ś. usłyszeli w 2021 roku zarzut handlu ludźmi, ich proces jeszcze nie ruszył. Sąd zmaga się teraz z poważnymi komplikacjami. Kilka miesięcy temu jeden z oskarżonych zmarł.
"Fakt" poinformował, że dziennikarze zdołali ustalić, na jakim etapie znajduje się aktualnie sprawa handlu ludźmi, o który zostali oskarżeni Alicja i Jan Ś. Na początku tego roku mężczyzna zmarł. Obecnie biegli mają się natomiast zajmować sytuacją jego żony. Według "Faktu" eksperci badają, czy Alicja Ś. może brać udział w procesie. W przeszłości pełnomocnik oskarżonych powoływał się na zły stan zdrowia swoich klientów, co skutecznie uniemożliwiało rozpoczęcie postępowania sądowego, które miało ruszyć 17 września 2021 r.
Choć proces Alicji i Jana Ś. nigdy formalnie nie ruszył, odbyło się dotychczas sześć kilkuminutowych rozpraw sądowych w tej sprawie. 17 października 2022 r. sąd zlecił biegłym lekarzom z Wrocławia przygotowanie opinii, w której mieli stwierdzić, czy stan zdrowia oskarżonych pozwala na ich uczestnictwo w procesie. Jedno z posiedzeń odbyło się także 1 czerwca 2023 roku. Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Legnicy powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że "sąd uchylił wcześniejsze postanowienie o dopuszczeniu dowodu z opinii zespołu biegłych lekarzy z Wrocławia", co było "związane z aktualnym stanem zdrowia oskarżonych".
W sierpniu 2020 roku, po 23 latach pracy na fermie drobiu w Lisowicach, Mikołaj Jerofiejew zdołał uciec. Rozpoczęto wówczas śledztwo, które wykazało, że Rosjaninowi zabrano dokumenty i zakazano opuszczania terenu fermy, a on sam nie podejmował wcześniej prób ucieczki, ponieważ bał się deportacji. Małżeństwo miało go zapewniać, że taki los czeka obcokrajowców, którzy nielegalnie pracują w Polsce.
Prokuratura ustaliła, że właściciele fermy drobiu nie płacili Rosjaninowi oraz "wykorzystywali jego krytyczne położenie i stan bezradności w celu świadczenia przez niego pracy o charakterze przymusowym". W 2022 roku pan Mikołaj powiedział, że nie chce wracać do historii swojego pobytu na w Lisowicach.
- Jestem już tym wszystkim zmęczony. To dla mnie ogromny stres, a ja już chciałbym zapomnieć i żyć dalej. To wszystko było ponad moje siły, cztery godziny odpoczynku i znów do pracy. Ja chciałbym po prostu, żeby sprawa już została zamknięta - stwierdził mężczyzna.