Deweloper częściowo zamknął plac zabaw i boisko na wrocławskim osiedlu przy ul. Kawalerzystów. Częściowo, bo wstęp mają tylko te dzieci, których rodzice opłacają każdego miesiąca abonament. Mowa tu o jednej wspólnocie mieszkaniowej. - Zaczyna się mała wojenka. Nowa wspólnota odbiera dostęp do placu zabaw pozostałym, dzieląc dzieci na lepsze i gorsze - mówi jedna z kobiet.
Okazuje się, że na teren wejść mogą tylko te osoby, które mają specjalną kartę magnetyczną. - Jak patrzę na te wszystkie dzieciaki, które krążą wokół tego ogrodzonego placu zabaw, to wcale im się nie dziwię, że one nawet nie chcą wychodzić z domu. Oczywiście pierwszego dnia po zamknięciu placu zabaw jeszcze znalazły sobie jakąś dziurę w płocie i ja pewnie zrobiłbym tak samo. Natomiast, jak widać, deweloper bardzo dba o to, żeby ogrodzenie było szczelne. Teraz już takiej możliwości nie ma - powiedział jeden ojców reporterowi RMF FM. - Błąd przede wszystkim polega moim zdaniem na katastrofalnej komunikacji z deweloperem. Gdybyśmy wprowadzili jasny, przejrzysty sposób udostępniania tego placu zabaw, to ja nie widzę żadnego problemu, żeby poszczególni rodzice płacili za utrzymanie - dodał.
Jak wyjaśnia Piotr Wiak, wiceprezes zarządu ds. handlowych Rafin Developer, firmy, która jest właścicielem terenu rekreacyjnego, tylko jedna ze wspólnot wyraziła chęć na uiszczanie comiesięcznej opłaty. - Od wielu lat koszty utrzymania zieleni, konserwatorów, obsługi urządzeń, wykonania serwisów, wymiany roślin, sprzątania i innych ponosi tylko jedna wspólnota oraz my jako właściciel, także z uwzględnieniem kosztów podatkowych dla tego terenu - wyjaśnił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". - Dla każdej wspólnoty, która się zgłosi i wyrazi chęć partycypacji w kosztach, zostanie przygotowana odpowiednia liczba kart dostępowych - powiedział z kolei reporterowi RMF FM.
Piotr Wiak mówi o "odpowiedniej liczbie kart", z kolei pani Joanna, jedna z mieszkanek z osiedla twierdzi, że deweloper nie udostępnia ich nikomu z pozostałych wspólnot. - Zapytałam, ile wynosi abonament miesięczny za kartę. Mogę przecież zapłacić za swoje dziecko. Odpowiedzi nie otrzymałam, pytanie ponowiłam i dalej milczą - powiedziała kobieta w rozmowie z dziennikiem.