Do zdarzenia doszło po niedzielnej mszy (28 maja) niedaleko kościoła pw. św. Maurycego przy ul. Traugutta we Wrocławiu. Kiedy ksiądz Adrian wracał na plebanię z klasztoru sióstr albertynek, zaatakował go "wytatuowany mężczyzna".
- Mszę św. odprawiłem o 7.00. Wyszedłem z klasztoru i szedłem przez kolejne przejścia dla pieszych. Byłem w sutannie. Przystanąłem na światłach i wtedy poczułem mocne uderzenie w tył głowy. Odwróciłem się i zobaczyłem wytatuowanego mężczyznę, mniej więcej w moim wieku (ok. 30 lat - red.). Zaczął mnie wyzywać i grozić mi, że mnie znów uderzy - cytuje słowa księdza "Gość Niedzielny".
Kiedy ks. Adrian zapytał napastnika, dlaczego go uderzył, w odpowiedzi dostał pięścią w twarz. - On ewidentnie chciał się bić. Szarpał mnie, koloratkę mi wydarł... Oprócz tego padło wiele niecenzuralnych słów i wyzwisk. Wydaje mi się, że najbardziej go uwierała ta sutanna i dlatego mnie zaatakował - relacjonował duchowny.
Ks. Adrianowi pomogli przechodnie. Obezwładnili mężczyznę, a także wezwali policję i pogotowie. Duchowny nie chciał jechać na SOR, ale następnego dnia, w poniedziałek (29 maja) zgłosił się do szpitala, gdzie dostał skierowanie na badanie tomografii komputerowej i RTG głowy. - Skończyło się na guzie i połamanych okularach - ocenił kapłan. Według ustaleń śledczych napastnik był pod wpływem środków odurzających. O jego dalszym losie zdecyduje prokuratura.