15 maja w bloku przy ulicy Marynarskiej w Łodzi wybuchł pożar. Choć cała historia skończyła się szczęśliwie, niewiele brakowało, by doszło do tragedii. W jednym z mieszkań spała 24-letnia Julia, która nie zorientowała się, że grozi jej poważne niebezpieczeństwo. Na szczęście mogła w tej sytuacji liczyć na pomoc swojego czworonożnego przyjaciela.
Jak opisuje portal tvn24.pl, strażacy otrzymali zgłoszenie o pożarze ok. godziny 16. - Po dojeździe na miejsce zastaliśmy duże zadymienie na klatce schodowej i w piwnicy bloku. Na miejscu pracowało sześć zastępów straży pożarnej. Przypuszczalną przyczyną pożaru było zaprószenie ognia przez osoby nieznane - przekazał mł. kpt. Łukasz Górczyński.
Przedstawiciel łódzkiej straży pożarnej dodał, że "do ratowników zgłosiła się 24-latka z psem na rękach, która opuściła swoje mieszkanie przed przybyciem strażaków". Kobieta odczuwała nudności i zawroty głowy, więc trafiła do szpitala.
Pani Julia nie odniosła poważniejszych obrażeń, ponieważ jej pies, 13-letni terrier, zdołał obudzić kobietę. - Wróciłam do domu wcześniej z pracy, to było około godziny 13. Zjadłam obiad i się położyłam, wtulając się w mojego psa. W pewnym momencie poczułam, jak Kapsel zaczyna uderzać mnie łapką po głowie, warczeć, zaczął mnie też lizać po twarzy, co nigdy wcześniej mu się nie zdarzyło. Kiedy się obudziłam, poczułam zapach spalenizny, w mieszkaniu było już siwo od dymu - relacjonowała 24-latka.
Gdy pies obudził kobietę, 24-latka bezpiecznie opuściła budynek. Pani Julia po raz kolejny przekonała się, że może liczyć na Kapsla, który towarzyszy jej od dawna. - Kapsel to bohater, uratował mi życie, jest moim wiernym przyjacielem od 13 lat, śpi ze mną, nigdy nie zjadłam przy nim żadnej kanapki w całości. Gdyby nie jego reakcja, ta historia mogłaby się skończyć inaczej - powiedziała kobieta.