Dolnośląskie. Dwulatka wyłowiona z oczka wodnego niebawem wróci do domu. Przeżyła 11 minut pod wodą

Wyciągnięta z oczka wodnego w Karnkowie (woj. dolnośląskie) mała dziewczynka dochodzi do siebie w szpitalu. Dwulatka przez dwa tygodnie pozostawała w śpiączce, a jej rokowania od dnia wybudzenia są coraz lepsze. Mała pacjentka niebawem będzie mogła wrócić do domu. Jak udało jej się przeżyć aż 11 minut pod wodą? Zdaniem ekspertki złożyło się na to wiele czynników.

Incydent, który mógł zakończyć się tragicznie, miał miejsce 9 maja w miejscowości Karnków w powiecie strzelińskim (województwo dolnośląskie). Dwulatka najprawdopodobniej przez przypadek wpadła do oczka wodnego na jednej z tamtejszych posesji. Dziecko spędziło pod wodą około 11 minut, nim zostało wyciągnięte na brzeg przez przypadkowych świadków zdarzenia.

Zobacz wideo Warszawa. Wsiadł pijany do cudzego auta i umyślnie potrącił rowerzystę

Przeżyła 11 minut pod wodą. Groziło jej utonięcie i hipotermia

Osoby, które zauważyły dryfujące w oczku bezwładne ciało dziecka, niezwłocznie wezwały na pomoc odpowiednie służby. Ponieważ u dziewczynki doszło do zatrzymania funkcji życiowych, świadkowie rozpoczęli również proces udzielania jej pierwszej pomocy. Walkę o przywrócenie dwulatce krążenia i oddechu przejęli następnie przybyli na miejsce ratownicy. Ze względu na silne emocje dwie osoby będące krewnymi poszkodowanej również wymagały pomocy medycznej po tym, jak doszło u nich do omdlenia. Mimo niebywale trudnej sytuacji dwulatce udało się przywrócić funkcje życiowe. Dziewczynka została przetransportowana do wrocławskiego szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego ze stwierdzoną głęboką hipotermią i temperaturą ciała wynoszącą zaledwie 27 stopni Celsjusza.

Karnków. Miała 27 stopni Celsjusza i głęboką hipotermię. Ekspertka tłumaczy jak udało się uratować dwulatkę

Choć w teorii wystarczą zaledwie trzy minuty zatrzymania krążenia, aby ludzki mózg został nieodwracalnie uszkodzony, dwulatka spędziła pod wodą znacznie więcej czasu. Po dwóch tygodniach śpiączki dziewczynka dochodzi do siebie, a jej rokowania dają nadzieję na stosunkowo szybki powrót do domu. Szczęśliwy fenomen tego przypadku tłumaczyła w rozmowie z TVN24 profesor Marzena Zielinska, kierownik Oddziału Klinicznego Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Jak się okazuje, kluczową rolę w ratowaniu życia i zdrowia dziecka odegrała jej skrajnie niska temperatura ciała. - Trzymaliśmy się protokołu postępowania z pacjentem w hipotermii. To oznacza podłączenie do respiratora i prowadzenie działań neuroprotekcyjnych centralnego układu nerwowego z wprowadzeniem leków sedacyjnych, wyciszających aktywność mózgu. To również bardzo powolne podnoszenie temperatury ciała, tak żeby doprowadzenie do temperatury fizjologicznej, czyli 36,6, nie nastąpiło natychmiast, tylko po kilkunastu godzinach. Utrzymanie dziecka w normotermii to kolejne działanie neuroprotekcyjne - wyjaśniła. Dodatkowym czynnikiem, który uratował życie dwulatki, była również szybka reakcja świadków zdarzenia, którzy udzielili jej natychmiastowej pierwszej pomocy.

Więcej o: