Incydent, który mógł zakończyć się tragicznie, miał miejsce 9 maja w miejscowości Karnków w powiecie strzelińskim (województwo dolnośląskie). Dwulatka najprawdopodobniej przez przypadek wpadła do oczka wodnego na jednej z tamtejszych posesji. Dziecko spędziło pod wodą około 11 minut, nim zostało wyciągnięte na brzeg przez przypadkowych świadków zdarzenia.
Osoby, które zauważyły dryfujące w oczku bezwładne ciało dziecka, niezwłocznie wezwały na pomoc odpowiednie służby. Ponieważ u dziewczynki doszło do zatrzymania funkcji życiowych, świadkowie rozpoczęli również proces udzielania jej pierwszej pomocy. Walkę o przywrócenie dwulatce krążenia i oddechu przejęli następnie przybyli na miejsce ratownicy. Ze względu na silne emocje dwie osoby będące krewnymi poszkodowanej również wymagały pomocy medycznej po tym, jak doszło u nich do omdlenia. Mimo niebywale trudnej sytuacji dwulatce udało się przywrócić funkcje życiowe. Dziewczynka została przetransportowana do wrocławskiego szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego ze stwierdzoną głęboką hipotermią i temperaturą ciała wynoszącą zaledwie 27 stopni Celsjusza.
Choć w teorii wystarczą zaledwie trzy minuty zatrzymania krążenia, aby ludzki mózg został nieodwracalnie uszkodzony, dwulatka spędziła pod wodą znacznie więcej czasu. Po dwóch tygodniach śpiączki dziewczynka dochodzi do siebie, a jej rokowania dają nadzieję na stosunkowo szybki powrót do domu. Szczęśliwy fenomen tego przypadku tłumaczyła w rozmowie z TVN24 profesor Marzena Zielinska, kierownik Oddziału Klinicznego Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Jak się okazuje, kluczową rolę w ratowaniu życia i zdrowia dziecka odegrała jej skrajnie niska temperatura ciała. - Trzymaliśmy się protokołu postępowania z pacjentem w hipotermii. To oznacza podłączenie do respiratora i prowadzenie działań neuroprotekcyjnych centralnego układu nerwowego z wprowadzeniem leków sedacyjnych, wyciszających aktywność mózgu. To również bardzo powolne podnoszenie temperatury ciała, tak żeby doprowadzenie do temperatury fizjologicznej, czyli 36,6, nie nastąpiło natychmiast, tylko po kilkunastu godzinach. Utrzymanie dziecka w normotermii to kolejne działanie neuroprotekcyjne - wyjaśniła. Dodatkowym czynnikiem, który uratował życie dwulatki, była również szybka reakcja świadków zdarzenia, którzy udzielili jej natychmiastowej pierwszej pomocy.