Pogrzeb Kamila z Częstochowy. Tłum ludzi i białe balony. "Wszyscy jakoś zawiedliśmy, nie spłacimy długu"

W sobotę 13 maja odbył się pogrzeb ośmioletniego Kamila z Częstochowy. Dziecko, które doznało rozległych poparzeń, zmarło po miesiącu walki o życie w szpitalu. W ostatniej drodze rodzinie zmarłego towarzyszyły tłumy ludzi. - Kamil stał się symbolem i ofiarą takich niepohamowanych postaw, niepohamowanej złości, nieukierunkowanych emocji. Przecież czekał, jak każde dziecko, pragnął w życiu najbardziej miłości. I na tę miłość czekał, tej miłości szukał. Dlatego z pewnością żadna nasza forma złości i nienawiści, nie będzie żadnym spłaceniem długu wobec niego - mówił podczas uroczystości biskup Andrzej Przybylski.

Pogrzeb Kamila odbył się w sobotę 13 maja o godzinie 13 na cmentarzu Kule w Częstochowie. W ostatniej drodze zmarłemu ośmiolatkowi towarzyszyli biologiczny ojciec, starsza siostra i pozostałe rodzeństwo oraz przyjaciele rodziny. Na miejscu stawili się także mieszkańcy Częstochowy, których poruszyła śmierć małego dziecka.

Zobacz wideo "Skala przemocy wobec dzieci rośnie od 2019 roku"

Pogrzeb Kamila z Częstochowy. "Przez te ostatnie tygodnie wszyscy poniekąd staliśmy się rodziną Kamilka"

Ze względu na duże zainteresowanie uroczystością, na miejscu porządku pilnowały odpowiednie służby. "Proszę o słuchanie poleceń służb mundurowych: Policji i Straży Miejskiej, które będą obecne na miejscu. Proszę uszanować Kamilka i Jego bliskich. Proszę o zachowanie spokoju! Zadbajmy wreszcie o godność tego skrzywdzonego dziecka" - napisał przed uroczystością Piotr Kucharczyk, który prowadzi grupę "Przyjaciele Kamilka z Częstochowy" i który zorganizował zbiórkę pieniędzy na pogrzeb chłopca.

Msza odbyła się w kaplicy na cmentarzu. W uroczystości tej uczestniczyła najbliższa rodzina dziecka. Jak podaje "Super Express", w dniu tym zamówiono msze w intencji chłopca - od taty i siostry, od Fabiana i rodzeństwa, od przyjaciół, szkoły w Częstochowie, Olkusza czy społeczności Polaków z Finlandii. Jeszcze przed pogrzebem wiele osób płakało razem z rodziną zmarłego Kamila.

- Przez te ostatnie tygodnie wszyscy poniekąd staliśmy się rodziną Kamilka. Wszyscy modliliśmy się i towarzyszyliśmy mu w walce o życie. A tak naprawdę w walce o miłość i dlatego tylu nas tutaj jest. Bo wszyscy tutaj obecni, bardzo wielu ludzi w Polsce i na świecie, czuliśmy, że jego sprawa jest też naszą sprawą. Że jego troski i problemy stały się też naszymi. Wierzymy, że teraz jesteśmy też przy nim, by oddać mu to, co mu najbardziej potrzebne. Co go zanurza w prawdziwej, wiecznej, niczym niezmąconej miłości. Miłości, jaką człowiek doświadcza, kiedy idzie do pana Boga. A kiedy umiera dziecko, to Bóg je przyjmuje z otwartymi ramionami - powiedział odprawiający uroczystość biskup Andrzej Przybylski.

"Musimy się wszyscy domagać w świecie sprawiedliwości, ale wszyscy przecież jakoś zawiedliśmy"

Ksiądz podkreślił, że obecność na pogrzebie to wyraz pamięci, wdzięczności i solidarności z osobą zmarłą. - Na tym pogrzebie, myślę, że wszyscy tak czujemy, mamy jakiś dług, coś do spłacenia wobec Kamilka. Mamy jakiś dług zadośćuczynienia, za niewyobrażalne krzywdy, smutki, trudy, jakie w swoim dziecięcym życiu musiał znosić ten mały chłopiec - zauważył duchowny. Dalej podkreślił, że nawet głosy pełne oburzenia, zdenerwowania, a nawet wściekłości po śmierci Kamila są wyrazem pragnienia okazaniu temu dziecku miłości. 

Pogrzeb Kamila z CzęstochowyPogrzeb Kamila z Częstochowy Fot. Maciek Skowronek / Agencja Wyborcza.pl

Biskup Andrzej Przybylski zaznaczył, że długu miłości nie da się spłacić poprzez nienawiść, chęć odwetu czy zemsty. - Przecież Kamil stał się takim symbolem i ofiarą, takich niepohamowanych postaw, niepohamowanej złości, nieukierunkowanych emocji. Przecież czekał, jak każde dziecko, pragnął w życiu najbardziej miłości. I na tę miłość czekał, tej miłości szukał. Dlatego z pewnością żadna nasza forma złości i nienawiści, nie będzie żadnym spłaceniem długu wobec niego, bo on nie potrzebuje nienawiści. Nie potrzebuje wzajemnych oskarżeń i złości, roztrząsania i rozpamiętywania, ale wzrostu naszej wzajemnej miłości wobec siebie. Z pewnością musimy się wszyscy domagać w świecie sprawiedliwości, sprawiedliwej oceny osób, instytucji, wspólnot, ale wszyscy przecież jakoś zawiedliśmy. Nikt z nas wobec losu Kamilka nie jest pewnie bez winy. I choć te nasze winy się różnie rozkładają, różne mają gatunki i ciężary. Ale kto z nas jest bez winy? Kto z nas w bliższym lub dalszym odniesieniu mógłby powiedzieć, że zrobił wszystko? Dlatego też nie spłacimy długu, jeśli będziemy rzucać wzajemnie oskarżenia - mówił do zgromadzonych duchowny.

Biskup podziękował lekarzom i pielęgniarkom szpitala w Katowicach, którzy walczyli o życie Kamila, a także wszystkim osobom za odruch solidarności i miłości wobec dziecka. Apelował też o przemyślenie form pomocy i ochrony dzieci w szkołach, rodzinach czy kościołach, by zminimalizować ryzyko powstawania podobnych sytuacji w przyszłości.  

Jeden z uczestników pogrzebu w rozmowie z tvn24.pl zaznaczył, że "organy państwowe mają dużo do zrobienia". - Dla dzieci, które są bezbronne, próbują uciec, dają nam sygnały, że coś jest nie w porządku. My jako dorośli powinniśmy te sygnały odbierać i właściwie tym dzieciom pomóc. Przez pięć dni ten chłopiec przeżywał niesamowite piekło. Można było tego uniknąć - ocenił mężczyzna. Następnie dodał, że tłumy zgromadzone na cmentarzu w Częstochowie powinny być sygnałem dla władz Polski, że coś powinno się zmienić.

Więcej o: