W poniedziałek 8 maja szpital w Katowicach poinformował o śmierci ośmioletniego Kamila z Częstochowy, który przez miesiąc walczył o zdrowie po tym, jak uległ rozległym poparzeniom. W sprawie oskarżony został ojczym dziecka, 27-letni Dawid B., który miał umieścić chłopca pod prysznicem i polewać go wrzątkiem, pobić kablem od prysznica, a następnie położyć dziecko na rozgrzany piec węglowy. Przez kilka dni nikt nie udzielił chłopcu pomocy. Służby wezwał dopiero biologiczny ojciec Kamila, który przyszedł do niego w odwiedziny.
Sąsiedzi rodziny Kamila coraz częściej wypowiadają się o zatrzymanych w sprawie Dawidzie B. i 35-letniej Magdalenie B. Jak przyznali, zdawali sobie sprawę, że życie dzieci B. nie jest zbyt dobre. Świadczyć miało o tym przede wszystkim to, że rodzice nie pozwalali bawić się maluchom na podwórku.
- Widziałem te dzieci jak wyglądały na dwór przez okna. To jest nasz basen, nasza zjeżdżalnia. Zabawki należą do mojej 13-letniej córki i wnuka. Teraz sąsiedzi dosypali trochę piachu do piaskownicy, żeby ich dzieciaki mogły się bawić. Ci rodzice nie wypuszczali dzieci, one siedziały wiecznie w domu - powiedział w rozmowie z "Faktem" pan Marek, sąsiad rodziny z pierwszego piętra.
Na zewnątrz nie wychodził zbyt często nawet 21-letni syn siostry Magdaleny B., Anety. Młody mężczyzna był widziany przez sąsiadów, jak ogląda bajki. W tym czasie pozostałe dzieci miały przez okna przyglądać się, jak ich rówieśnicy bawią się na dworze. - Żal było na to patrzeć - przyznał sąsiad. Gdy dostawały pozwolenie na wyjście z domu, wówczas okazywało się, że dzieci Anety i Magdaleny nie potrafią się bawić z innymi. - To było jak stado dzikusów, zaczęli wszystko niszczyć. Jak je wypuścili z domu, to wszystko na hura, niszczyli - wyjaśnił dalej.
Z relacji sąsiadów wynika, że 45-letnia siostry Magdaleny B. miała poznać swojego męża, 61-letniego Wojciecha J. w przytulisku. Z nim wychowuje dwójkę synów: 21-latka i 15-latka, którzy uczęszczali do tej samej szkoły specjalnej w Częstochowie, co Kamil. To właśnie Wojciech J. miał zarabiać na rodzinę swoją i rodzinę B., która wprowadziła się do nich ponownie w lutym 2023 roku.
Z kolei Magdalena B. miała trzech mężów - byli to Wojciech i Artur. Potem spotykała się z bratem Dawida B., a ostatecznie z Dawidem B., którego poślubiła w 2020 roku. Ojczym Kamila był nazywany przez sąsiadów "nakrętką". Razem z bratem bliźniakiem jeździli z konkubentem matki po złom, a pieniądze wydawali na używki. - On się na ojca nie nadawał - podsumował inny sąsiad.
- Mówiliśmy na nich "rodzina Adamsów" - powiedział dziennikarzom znajomy rodziny i dodał, że zza drzwi mieszkania często było słychać krzyki. - Tyle dzieci było. Łącznie ośmioro. Jak tylko przechodziliśmy, to dochodziły nas wrzaski i krzyki zza drzwi. Dzieci niewyraźnie mówiły, płakały i wrzeszczały. W tym bełkocie trudno było coś zrozumieć. Wiecznie coś się tam działo. "Dominik uspokój się", potem jęki dzieciaków... i tak ciągle. Wszyscy w końcu do tego przywykli - przyznał rozmówca.