Dziennikarze "Faktu" opublikowali informacje o działaniach poszczególnych instytucji w sprawie rodziny zmarłego Kamila. 35-letnia Magdalena B., jej mąż 27-letni Dawid B. i szóstka dzieci przebywali w mieszkaniu socjalnym siostry B., znajdującym się przy ul. Kosynierskiej w Częstochowie (województwo śląskie). Formalnie jednak rodzina B. nie była tam zameldowana.
Jak ustalono, rodzina zmarłego Kamila nigdy nie złożyła wniosku o przydział mieszkania do gminy. Magdalena B. miała też przez lata wmawiać pracownikom socjalnym, że szuka mieszkania. W świetle prawa byli więc bezdomni, a ta okoliczność mogła stanowić podstawę do interwencji i ewentualnego odebrania jej dzieci. Kobieta odmawiała też pomocy, którą chciały zaoferować je instytucje pomocowe.
W 2015 roku Magdalena B. otrzymała propozycję zamieszkania z rodziną w przytulisku oraz wsparcie asystenta rodziny. 35-latka, która była wówczas w związku małżeńskim z innym mężczyzną i twierdziła, że mąż stosuje wobec niej przemoc, odmówiła wyprowadzki od swojej siostry. B. ostatecznie jednak się rozwiodła, a następnie pozbawiła byłego męża praw rodzicielskich.
W 2019 roku Magdalena B. była przesłuchana przez policję i sąd rodzinny po tym, jak jej syn Kamil - wówczas miał tylko cztery latka - znalazł się sam na ulicy. Stwierdzono wówczas, że sytuacja ta była jedynie "incydentem", a chłopiec oddalił się ze sklepu, gdy jego matka robiła zakupy.
W 2019 roku Magdalena B. po raz trzeci wyszła za mąż, tym razem za Dawida B. 24-letni wówczas mężczyzna zamieszkał z żoną i jej dziećmi w ciasnym mieszkaniu jej siostry. Kobieta rodziła kolejne dzieci, w związku z czym rodziną interesowali się pracownicy socjalni i kurator sądowy.
W 2020 roku kurator sądowy opisał, że dzieci Magdaleny B. są "zadbane i uśmiechnięte", a ich rodzice nie nadużywają alkoholu. Kobiecie przydzielono asystenta rodziny, jednak niedługo potem kobieta zrezygnowała z jego wsparcia.
W czerwcu 2022 roku Sąd Rodzinny w Częstochowie rozpatrzył wniosek o pozbawienie B. praw rodzicielskich. Sąd nie uwzględnił jednak opinii pracowników socjalnych i umorzył postępowanie, uznając, że nie ma podstaw do odebrania dzieci.
Rodzina niedługo potem wyjechała do Olkusza. Po jakimś czasie dołączył do nich Kamil, który wcześniej mieszkał w szkolnym internacie. Magdalena B. ostatecznie zrezygnowała z tego rozwiązania i zdecydowała, że ośmiolatek zamieszka z nimi w Olkuszu, zamiast kontynuować naukę w szkole w Częstochowie. Wówczas też w mieszkaniu rodziny coraz częściej przeprowadzano interwencje policyjne, a Magdalenie i Dawidowi B. założono Niebieską kartę z powodu zaniedbywania dzieci. Jednym z powodów interwencji były częste ucieczki ośmiolatka z domu. - Podczas spotkań, w trakcie tzw. wywiadu sąsiedzkiego, nie było uwag co do rodziny i nic nie wskazywało, aby w rodzinie dochodziło do przemocy czy znęcania się nad dziećmi - przekazał mł. insp. Sebastian Gleń rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Gdy B. mieszkali jeszcze w Olkuszu, 35-latka zaczęła coraz częściej prosić biologicznego ojca Kamila, by zajął się nim i jego młodszym bratem Fabianem. Podczas jednego ze spotkań ojciec zauważył ślady przypalania papierosami na ciele dzieci i zawiadomił służby o przemocy wobec jego dzieci. Sąd rodzinny w Olkuszu nie rozpoczął jednak przewodu o pozbawienie praw rodzicielskich, ponieważ rodzina wróciła do Częstochowy.
Pod koniec lutego 2023 roku Magdalena i Dawid B. wraz z szóstką dzieci znów zamieszkali w lokalu socjalnym siostry 35-latki. Jak ustalił "Fakt", pracownik socjalny z Częstochowy miał przygotować kolejne dokumenty o odebranie B. praw rodzicielskich. W tej sprawie miała reagować także wychowawczyni szkoły, do której uczęszczał Kamil.